niedziela, 23 sierpnia 2015

Impuls

Krysia to uszyła - letnia sukienka w groszki

A oto trzy sprawy o których dziś nie napiszę:
1) o szyciu króliczki - do tego najpewniej wrócę następnym razem
2) o jakości zdjęć dzisiejszych - zero narzekania!!!
3) o ilości zdjęć dzisiejszych - bo skoro chcę Was nimi zarzucić, to chyba mogę, nie?

Krysia to uszyła - letnia sukienka w groszki

Szyłam ostatnio (bardzo ostatnio, bo w tym tygodniu skończyłam) sukieneczkę. Była ona na zamówienie, czekała długo na realizację, ale że się bałam, bo nie do końca znałam swe możliwości, to się za nią zabierałam niezbyt chętnie. Aż w końcu po prostu usiadłam, stworzyłam wykrój, pocięłam materiały by je następnie pozszywać i sukienka powstała :-)

Krysia to uszyła - letnia sukienka w groszki

A że efekt końcowy bardzo mnie ucieszył i spowodował chęć szycia dalej, to zaraz po niej, w tempie błyskawicznym uszyłam spódnicę mej Karolince - wszystko oczywiście zgodnie z jej wytycznymi.

Krysia to uszyła - letnia spódnica w paski i kwiaty

Czyli Karolina wybrała materiał oraz długość docelową, a ja już się zajęłam szyciem.

Krysia to uszyła - letnia spódnica w paski i kwiaty

Tego dnia Karolcia była ze mną w pracy i przyszła rano gdy jeszcze było chłodno - w spodniach, a wróciła po południu, gdy słońce rozgrzało już powietrze - w nowej spódnicy :-)

Krysia to uszyła - letnia spódnica w paski i kwiaty

Krysia to uszyła - letnia spódnica w paski i kwiaty

A następnego dnia było podobnie - poszłyśmy do pracy razem rano, w spodniach i z długim rękawem. Później się zrobiło duszno, a ja na szyciowej fali usiadłam do szycia kolejnej realizacji dla Karolci, tylko tym razem już miałam smaka na coś bardziej ambitnego i uszyłam jej sukienkę :-)

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

Szyłam ją w trybie natychmiastowym nie zwracając uwagi na szczegóły, bo miała powstać w jedno popołudnie. Wykroju żadnego nie miałam tylko szyłam na żywioł łącząc ze sobą w wymyślony przeze mnie sposób kolejne fragmenty tkaniny i sprawdzając czy jest dobrze przykładając wszystko od razu do Karolinki.

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

Udekorowałam ją jak zwykle zgodnie z wolą Karolinki.

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

Szybkość szycia się objawia między innymi w nieprzyciętych nitkach...

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

A  że pomimo iż się spieszyłam bardzo, to i tak nim ją skończyłam, to się zrobiło już późno i zimno, więc Karolinka wracała do domku w spodniach i z długim rękawem, ale na wierzchu miała nową sukienkę :D

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

I ta sukienka mi się ogromnie podoba i bardzo się cieszę, że ja uszyłam!!!
Aż mam ochotę dalej sobie poeksperymentować z szyciem ubrań!


Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

Gorzej, że jak mam coś uszyć dla kogoś, to się blokuję z lęku, że coś pójdzie nie tak i tylko zniszczę materiał... A szycie sobie jest o tyle super, że ów lęk ucieka i niczym nieskrępowana łączę ze sobą materiały tak jak mi wyobraźnia podpowiada i mam przy tym niezłą zabawę. Cudnie by było jakbym mogła mieć takie podejście szyjąc innym!

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

A Impuls?

Krysia to uszyła - letnia sukienka bardzo kolorowa

A bo szyć zaczęłam obie realizacje dla córki impulsywnie. Bez planu, ładu i składu.
A takie szycie pod wpływem impulsu jest super!!!!


A tak to było jak po uszyciu sukienki do domu wracałyśmy:

Krysiakowo - powrót do domu

A teraz impulsywnie żegnam wszystkich i do następnego!!!

wtorek, 18 sierpnia 2015

Jak to tak to? #1

I co?
I nikt mnie nie pogonił, nikt nie upomniał, więc dni upływają w najlepsze a posta na mym blogu jak nie było tak nie ma...
Ale zaraz będzie ;-)
#
Dziś myśli nieuczesane - w głowie mam ich wiele, cisną mi się w różne akapity, a jakoś ich poskładać w całość nie mogę, więc będzie nieskładnie, ale nikt nie jest doskonały ;-)
#
Czy wiecie, że na hasło: Kto uważa, że szycie jest nudne - ręka do góry! bez wątpienia rękę bym podniosła? Bo szycie jest nudne - ten proces powstawania czegoś, który się wlecze i rozciąga w czasie i którego nie da się nijak przeskoczyć i skrócić (w każdym razie jeśli się chce osiągnąć dobry efekt - a ja każdorazowo chcę) - to jest nudne. Gdyby nie fakt, że na końcu tego szycia czeka nagroda w postaci gotowego szyjątka, to bym się pewnie zajęła czymś innym. I dziś postaram się udowodnić, że w gruncie rzeczy szycie to nudne zajęcie.
#
Szyjąc ostatnią króliczkę tak mnie coś naszło by udokumentować różne etapy jej powstawania. Bo, jak się za pewne domyślacie, to wcale nie jest tak, że wpierw masotki nie ma, a potem nagle jest - pomiędzy tymi dwoma stadiami bytu i niebytu jest dość długa droga, której za mocno tu nie odsłaniam. Każdy kto samodzielnie szył/szyje/szyć próbował różne maskotki, ten dobrze wie jak nie łatwym jest osiągnięcie: 1) fajnych efektów i 2) efektów końcowych. Jeśli ktoś cierpliwości za wiele nie ma, to tego drugiego punktu może się w ogóle nie doczekać. Zaś osiągnięcie punktu pierwszego jest sprawą gustu, zdolności, doświadczenia, staranności... Ale przede wszystkim jest niemożliwe bez osiągnięcia punktu drugiego czyli bez cierpliwości i konsekwencji w działaniu ;-)
#
A jako, że postanowiłam opowiedzieć jak się rodzi maskotka w mojej pracowni, to będzie to post dla cierpliwych ;-)
#
A więc jak zaczynam swe szycie?
Najczęściej od przyjęcia zamówienia.
(tu będzie opisany przypadek owej króliczki) 
Dowiaduję się w miarę szczegółowo jakie oczekiwania względem przyszłej maskotki ma klientka (umówmy się - zamawiający mężczyźni to rzadkość niebywała) i na podstawie otrzymanych informacji myślę. Myślę nieraz mimochodem między zupełnie niezwiązanymi z szyciem zajęciami, jak by to zrobić by oczekiwany cel osiągnąć. Wizualizuję sobie w mych myślach jak ma docelowo wyglądać maskotka i gdy już mi się układa jej obraz wyraźnie, to idę wybierać tkaniny, które mi pozwolą mą wizualizację przenieść w rzeczywistość. Dumam z czego uszyć ciałko, z czego ubranka, co dać na uszka a co na majteczki. Z czego wyhaftować nosek, a z czego napisy. Później do tych tkanin wybieram wymyślone dodatki - czy to guziczki, kwiatuszki, koronki, włosy, tasiemki i td - i to jest dość długi proces. Samo wybieranie guziczków potrafi mi zająć dobre pół godziny nim się zdecyduję na te najodpowiedniejsze! Ale gdy już wszystkie elementy składowe mej przyszłej maskotki mam, to mogę usiąść do szycia. Wyciągam wykrój ciałka, prasuję tkaniny, odrysowuję różne kończyny, odszywam je, wycinam, przewracam na stronę właściwą i wypycham. Szybko? Nie szybko! Wbrew pozorom dość sporo czasu to zajmuje. A potem wszystkie wypchane elementy łączę w całość zszywając je ręcznie.

Krysia to uszyła - jak uszyć królika tilda?

I nie zapominam o podpisaniu się, czyli o naszyciu metki:

Krysia to uszyła - jak uszyć królika tilda?

A jako, że tym razem napis znajdzie się na uchu króliczki, to teraz jest na niego kolej. Komponuję go sobie i zaczynam wyszywać - ręcznie, bo hafciarki jakoś brak w mej pracowni.

Krysia to uszyła - jak uszyć królika tilda?

I ten napis powolutku (no nie da się szybciej!) pojawia się na materiale.

Krysia to uszyła - jak uszyć królika tilda?

Gdy jest już cały, to mogę uszyć uszka, przewrócić je na prawą stronę, wyprasować i znaleźć dla nich najlepsze miejsce na głowie króliczki, by je następnie przyszyć.


I wiecie co? I już samą siebie znudziłam i wymęczyłam tym postem! 
A więc na dzisiaj starczy mego paplania, a reszta się pokaże później.
Swoją drogą króliczków mych też zazwyczaj nie robię za jednym zamachem, więc wyczuwam tu pewną analogię ;-)

piątek, 14 sierpnia 2015

Kawa się wylała!

kawa się wylała - Krysia to uszyła - krysiakowo

Miałam ci ja dzisiaj ambicje napisać post wielki (czyli długi) i pokazać króliczkę, ale już jakiś czas temu zdałam sobie sprawę z tego, że sił mi na realizację tego planu zbraknie. Za to nijak nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem kawy! A w sprawie króliczki kopnijcie mnie jutro mocno tam gdzie się należy abym się zmobilizowała i ją pokazała ;-) W ogóle tyle rzeczy już czeka aż je pokażę, że aż szkoda, że ich nie pokazuję...
 No ale - ciach temat!

 Kto mnie tu czasem odwiedza ten już raczej wie, że zamiłowanie do plam wszelakich mam wielkie i niczym nieskrępowane, więc wyobraźcie sobie mój zachwyt gdy zobaczyłam w jak piękny sposób ta kawa się wylała!
 No ach i ech po prostu! 
 I jak widać zareagowałam jak na NIE matkę Polkę przystało i zamiast za szmatę złapałam szybko za aparat. Ale czyż te rozlanie samo się o to nie prosiło????

Krysia to uszyje - kawa się wylała - krysiakowo

Stopy me...
Heh....
Córa się mnie pytała czemu mam takie brudne...
I jak jej wytłumaczyć, że są po prostu tak dziwnie opalone??
A mąż....
No, z nim to się wciąż kłócimy nad tym który z paluchów powinien być najdłuższy i do kompromisu nijak dojść nie możemy. Jakoś każdy do swoich paluchów jest przyzwyczajony od urodzenia i opcji innej jak własnej przyjąć nie może za słuszną....
A ja tam wolę swoje...


A jako że powoli wakacje chylą się ku końcowi, to i nasze (Stowarzyszeniowe) projekty również...
Dzieci i młodzież z Kleszczel zapraszam jeszcze w najbliższy poniedziałek, wtorek i środę na warsztaty z ReDizajnu - tym razem na Akacjowej na przystanku autobusowym. 
A potem już zostaje wielki finał na Rampie - szczegóły do przeczytanie na plakacie widocznym poniżej.
Przybywajcie!!! Będzie fajnie :D
 
projekt ReDizajn i Kono na Rampie - Stowarzyszenie Kreatorzy Rzeczywistości Kles - Ethrozczele

A mi się dziś cudem jakimś udało umieścić ciut nowych szyjątek w mym sklepiku na DaWandzie,
więc zainteresowanych zapraszam serdecznie do jego odwiedzania i zakupów radosnych poczyniania!

Krysia to uszyła - DaWanda nowości

A dla tęskniących za boćkami takie... zdjęcie. W tle widać młodego bociana jeszcze nielota, ale już coś tam próbuje ćwiczyć trzepocząc skrzydłami.
Ech! Duży już jest ten mały!!!
A my z gorąca na golasa biegamy, ale śmiem wątpić by ktokolwiek robił inaczej ;-)

bocian u Krysi - krysiakowo

Do jutra?
Oby!

środa, 5 sierpnia 2015

Kulturalnie

XIX Dni Kleszczel - projekt plakatu: Ethro Adrian Bienias

Czas już najwyższy bym doniosła wszem i wobec, że już w piątek zaczynają się XIX Dni Kleszczel. 
I co z tego? 
Ano bardzo dużo :-)
Tak się składa, że tym razem wszystko się zacznie o godzinie siedemnastej w Hładyszce*
otwarciem wystawy rysunków zatytułowanej
Z dna szyflady
gdzie będzie można zobaczyć prace mojego męża (tj Ethro), moje (sic!) 
oraz naszej młodszej koleżanki - Krysi Świderskiej.

A później też będzie ciekawie, bo już o 18.00 w parku przy cerkwi odbędzie się 
koncert Kuby Michalskiego z Warszawy
który wykona ballady Leonarda Cohena,

a następnie o 20.00 na rampie będzie kolejna edycja Kina na rampie
Podlasie Atakuje - reaktywacja! 
zorganizowana przez Kreatorów Rzeczywistości wraz z m.in. Białostockim Ośrodkiem Kultury. Tym razem będziemy oglądać filmy krótkometrażowe rodem z Podlasia twórców niezależnych.

Ethro - Adrian Bienias - sepia Lemowskie fantasmagorie
A tu jedna z prac mego męża, której... najpewniej na wystawie nie zobaczycie ;-)

Więc zapraszam wszystkich bardzo serdecznie do przybywania, oglądania i słuchania!!!

* niewtajemniczonym tłumaczę iż Hładyszka to nazwa własna Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kleszczelach :-)