poniedziałek, 26 listopada 2012

Zlot króliczków



Już dawno u mnie w domu nie było takiego nalotu króliczków, jaki był ostatnio. Zazwyczaj mam w domu jednego, dwa lub zero, a tym razem w tym samym czasie miałam ich aż cztery, co robiło bardzo fajne wrażenie :-) Co prawda wszystkie już są daleko ode mnie, ale jak zawszą zostają zdjęcia na pamiątkę :-) A skoro zdjęć się napstrykałam, to teraz Was nimi zasypię ;-) Ale nie będzie ich tak dużo jak by być mogło, bo tym razem całkowicie pominęłam sesję rozbieraną, choć i te króliczki dają się rozebrać do samych majteczek ;-)

No, to zaczynamy!
Na pierwszy ogień niech pójdzie Przyjaciółka Zosi, bo powstała jako pierwsza :-)

Zdjęcia z gotowymi podpisami były robione niestety przy sztucznym świetle, więc ich jakość jest wielce niezadowalająca, ale cóż poradzić, jak dzień jest taki krótki?




I buciki z bliska:

I co się kryje pod sukienką:

Zaraz po Zosi narodziła się Przyjaciółka Aimee:


Kapelusik:

Buciki:

Majteczki:

No i coś, czego jeszcze nigdy nie pokazywałam, czyli metka ;-)

Następnie powstała Przyjaciółka Igi:





No i na dobre zakończenie dołączył do wesołej gromadki męski król - Przyjaciel Floris :-)



Trampeczki:

I ufffff - na dziś to koniec!

poniedziałek, 19 listopada 2012

Zosia


Zosię uszyłam dla małej fanki koteczka ;-)




Z braku sił, tyle ze mnie dzisiaj - ale i tak się cieszę, że choć coś pokazałam ;-)

sobota, 17 listopada 2012

Czterdziestolatek


A więc dziś pokażę to co chciałam pokazać ostatnio, ale wpierw poinformuję o tym, że wróżka z ostatniego postu trafiła już na licytację i można o nią powalczyć tu:
TUTAJ
I generalnie zapraszam do oglądania co tam jeszcze można wylicytować u oswoiclossynka, a tym samym pomóc Szymonowi :-)

************************************************

A teraz nasz czterdziestolatek, choć nazwa to przekorna, bo powinien być czterdziestolatek dziesięć lat później ;-) A w zasadzie to białostocki czterdziestolatek dziesięć lat później - bo właśnie o takiego kogoś tu chodzi.
No, ale co z tym czterdziestolatkiem? Ano ma kochającą żonę, która mu sprawiła prezenty z okazji pięćdziesiątki takie, że się dziwił i zachwycał na zmianę ;-)

A w skład padarunku wchodził:

Anioł co to ma być chudym i wysokim kibicem, a że białostockim, więc koniecznie Jagiellonii, a w sumie wyszedł bardzo wierny kibic niemalże piłkarz ;-)


Więc obowiązkowo ma piłkę, a jego numer, to 50.


Na plecach numer też się obowiązkowo znalazł.


Oraz odjazdowa poducha - miała być ze znaczkiem Opla, a więc jest :-)


Pamiętam jak mi się ona na żywo szalenie podobała :-)
Z tyłu się podpisałam, aby nie było, że to nie moje ;-)


I na dziś to tyle, więcej męczyć nie będę ;-)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i cudownych nastrojów życzę!!!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Motylkowa wróżka


Miałam w planach pokazać dziś coś zupełnie innego, tylko sił mi brak (i chęci) by przygotować zdjęcia, więc pójdę na łatwiznę i pokażę coś co już dawno zostało obfotografowane.

Czyli dzisiaj padło na motylkową wróżkę :-)
W planach miałam ją bardzo długo, miałam jej szkice w notatnikach, wybrane materiały, tylko długo się za nią zabrać nie mogłam, bo nie była na zamówienie, więc wciąż brakowało na nią czasu... Ale powoli powstało ciałko, które potem czekało i czekało aż je ubiorę. I w końcu ubrałam, ale całkiem przypadkowo - szykowałam sukienkę dla króliczki, już niemal była gotowa, ale po przymierzeniu okazało się, że się grubo pomyliłam w obliczeniach, bo wyszła stanowczo za mała! Wpierw się wkurzyłam, a zaraz potem miałam błysk w oku i już wiedziałam, że to jest ten moment kiedy moja motylkowa wróżka dostanie swe ubranko! I już króliczki poszły w kont, a ja szybciutko pocięłam, docięłam, pozszywałam i zrobiłam sukieneczkę dla wróżki :-) A potem od razu skrzydełka i włoski i buciki i motylkowa była skończona.


Ale tak szczerze mówiąc, to zdecydowanie wolę to co uszyję widzieć w oryginale niż na zdjęciach - zdjęcia mnie jakoś irytują, bo wciąż są nie takie jakie bym chciała aby były :-/


A obecnie motylkowa pomieszkuje sobie z Igą - mamą Szymonka we Wrocławiu  i czeka sobie na licytację, która ma pomóc Szymonowi żyć długo i szczęśliwie - i mam nadzieję, że pomoże!!! O Szymonie jego mama pisze tu -> http://kurlandia.blog.onet.pl/  i tu też można się dowiedzieć o co chodzi i kim jest ów tajemniczy Szymon.     


*********************************************

A czy wspominałam jak szalenie mnie ucieszyły Wasze wszystkie ostatnie komentarze??? Nie??? No to ucieszyły i cieszą nadal ogromniaście!!! Bo nie ma to jak nasłuchać się komplementów - wtedy nawet deprecha pogodowo-kobieca szybko mija ;-) Więc dzięki, że się odzywacie!!!!

Pozdrawiam cieplutko i zdrowia wszystkim życzę!!!!

czwartek, 8 listopada 2012

Balutek


Pewna pani widząc moje kotozagłówki zapragnęła mieć swój piesozagłówek wzorowany na jej ukochanym psie - Balutku. Wyzwanie to było nie małe, trudne i żmudne, ale jak zwykle po skończeniu wycinania, szycia, wypychania i wykańczania zadowolenie było, że znów zrobiłam coś, czego myślałam, że nigdy nie zrobię ;-)


Tak więc Baluś ma umaszczenie balusiowe, pysk balusiowy i w ogóle jest... balusiowy ;-)


I z drugiej strony też jest Bbalusiowy - a co!


A w połączeniu z krysiowym pystkiem to już może jest ciut mniej balusiowy...


**********************************************

Taia - wielkie dzięki za wyróżnienie!!! Miło mi ogromnie, tylko... ja zupełnie nie mam siły odpowiadać na te pytania - a przynajmniej nie teraz... Postaram się do tego wrócić jak znajdę spokojną chwilę, ale to mi grozi chyba za jakieś dwa tygodnie najwcześniej :-/ Ale... I tak się cieszę, ze o mnie pomyślałaś :-))))

**************************************

No i właściwie tyle na dzisiaj... A więc pozdrowienia i trzymajcie się cieplutko!!!


poniedziałek, 5 listopada 2012

Jerzyk zwany Kruszynką


Osobiście padam już z nóg, więc dziś będzie w sumie tylko zdjęciowo.

Pokażę Wam anioła Jerzyka, którego nazwałam Kruszynką, choć jest sporowaty (może i na przekór, kto to wie?). Jest to anioł, który mi uświadamia, że to co robię jest ważne i niektórym ludziom naprawdę potrzebne. A więc jest ważny i dla mnie :-)





A na koniec jedno zdjęcie mówiące o tym jak u nas świętowaliśmy w dniu 1. listopada (choć powinniśmy dzień wcześniej):


Jednym słowem, w domku mam już najprawdziwszą trzylatkę :-)

Słodkich snów!!!