środa, 22 kwietnia 2015

Radość

miś tilda Krysia
Karola kładzie misia na kanapie w klockowym domku ;-)

Jeszcze nie dowierzam, ale to się stało na prawdę! 
Otóż dziś Hania wstała po raz pierwszy o 5:20 (i nic to, że od razu na równe nogi)!
Do tego Karola ani razu nie spacerowała od siebie do sypialni!  
Czyli że ja dzisiejszą noc miałam całą aż po brzegi wypełnioną spaniem! 
Po raz pierwszy od 15 miesięcy spałam snem niczym nie zmąconym!

I szczerze mówiąc, to po takiej nocy można wstać o tej 5:20 całkowicie wyspanym i radosnym :-)
Jupi!!!

Ot i takie to sprawy wywołują wielką radość we mnie trwającą cały dzień :D 
Ale czego chcieć więcej jak resztę spraw ważnych już mam?

piątek, 17 kwietnia 2015

Za drzwiami pracowni

w pracowni u Krysi Wieczne planowanie

Pracownia jest chyba marzeniem wszystkich osób pracujących - czy to zawodowo czy też hobbistycznie, niezależnie od zawodu i formy pracy. Móc pracować w miejscu do tego właśnie stworzonym, a nie robić coś między kotletem a rozbieganymi dziećmi - to jest dopiero coś!
I ja odkąd coś tworzę nie tylko dla siebie, a również dla innych, to marzę o swej własnej pracowni z drzwiami. Bo drzwi i możliwość zamknięcia się i bycia tylko do zrealizowania konkretnego zadania są sprawą niezwykle dla mnie ważną. Pewnie dlatego, że drzwiami takowymi nie dysponuję. 
Odkąd mieszkam tu gdzie mieszkam moje miejsce pracy przenosiło się już tyle razy, że pewnie zliczyć bym nie umiała ile. Przez chwilkę nawet miała swój pokoiczek (z drzwiami) gdzie mogłam spokojnie popracować podczas gdy mąż opiekował się córką. Ale gdy pojawiła się Hania te pomieszczenie okazało się nie praktyczne, bo tam z małą zamknąć się nie mogłam (za mało miejsca na mnie na dziecko). Już nie mówiąc, że pomieszczenie to jest bardzo sezonowe i na zimę stamtąd i tak trzeba się wynosić (czytaj - brak ogrzewania), więc długo tam maszyna nie postała i czekały ją kolejne przenosiny.
Obecnie moja pracownia, to kawałek stołu pod oknem w pomieszczeniu, które pełni rolę kuchni, jadalni, salonu (to tak z wielkim przymrużeniem oka), placu zabaw dla dzieci i pokoju gościnnego. Jednym słowem całe życie się w nim toczy, a gdzieś pomiędzy tym i moja praca.
A jako, że nie potrafię pracować w bałaganie (czuję ogromną potrzebę posprzątania nim usiądę do roboty), to stan ze zdjęcia powyżej wymaga jeszcze posprzątania by w ogóle zacząć pracować. Na ogół nim wszystko ogarnę, to się okazuje, że nie mam czasu na szycie, bo to już czas obiad szykować, a jak już są wszyscy i obiad jest zjedzony, to ten mój porządek który wypracowałam jest skutecznie wypierany na rzecz bałaganu i chaosu, którego wieczorem nie mam sił ogarnąć, więc zaczynam ogarniać rano - tak mniej więcej do obiadu i kółeczko się zamyka tzn doba się kończy i zaczyna następna. I czasem na prawdę nie wiem kiedy mi się w ogóle szyć udaje - tak na prawdę to nieźle się gimnastykuję by cokolwiek powstało.
Ale mam wrażenie, że gdybym mogła zamknąć za drzwiami te wszystkie niewstawione prania, niepozmywane kubki i talerze, niezamiecione podłogi, niepościerane kurze i rzeczy na miejsca niepoukładane - mieć to wszystko głęboko w nosie i zamiast przejmować się tym całym bałaganem wejść do pracowni gdzie byłabym tylko ja i praca (no dobra - i Hania jeszcze), to pewnie fajnie by mi się pracowało. Ciekawe bardzo jak to jest w rzeczywiśtości....

To się dzisiaj rozgadałam! Chaotycznie i nieskładnie, ale kto by się mógł skupić w takim bałaganie?(no nie sprzątnęłam jeszcze...)

Skupienie mi wychodzi tylko w nocy gdy już moi ukochani śpią, a ja siedząc przy przytłumionym świetle nie widzę tego całego bałaganu i mogę sobie spokojnie robić na szydełku.
W.I.P. kocyk szydełkowy kolorowy Krysia

No, chyba, że sił już nie mam i na szydełko, to wtedy idę spać z pozostałymi.
Powiedzcie mi - czy ja marudzę? Czy tylko marzę sobie na głos?

Pozdrawiam i do następnego!

*******

Po waszych komentarzach i po przemyśleniu sprawy, dochodzę do wniosku (nie wiem na ile słusznego), że to wcale nie te drzwi są najważniejsze - one są tylko symbolicznym oddzieleniem czasu pracy od czasu bycia dla wszystkich. Więc to nie tych drzwi mi brakuje najbardziej, a CZASU na pracę - tego momentu, gdy o innych rzeczach mogę nie myśleć, niczym/nikim innym się nie zajmować i po prostu pracować. Bo póki co - nie ma co ukrywać - takiego czasu po prostu nie mam, no chyba że wszyscy zasną, a ja jeszcze mam na coś siłę. 

Fajnie jest wiedzieć i umieć nazwać czego mi brak, bo wtedy łatwiej jest to od życia wynegocjować :-)



sobota, 11 kwietnia 2015

Jest już parka!

zajączki maileg

Dzisiaj wpadam tu niczym błyskawica, bo czasu mam tyle co nic, ale że muszę zdać relację, to jestem :-)

Po pierwsze zajączka mej córci doczekała się wykończenia. Ale! Wy tu nawet nie wiecie, że Karoli uszyłam zajączkę! A więc uszyłam taką jak mą pierwszą - wedle zamówienia jej - która wyglądała tak:

zajączka Maileg

I tylko czekała na dodatki, które to Karolina sama miała wybrać. Dziś w końcu znalazłyśmy czas by dokończyć dzieła, więc zajączka się wzbogaciła o różyczkę na sukience, kokardkę przy uchu i... kompletny makijaż. 

zajączka Maileg w makijażu

Raczej nie muszę dopowiadać kto jest autorem tego makijażu, prawda? 
Ale Karolina ze swego dzieła jest zadowolona, więc mi zostało się tylko z tego faktu cieszyć ;-)
A Zajączka pozuje wraz ze swoją starszą koleżanką króliczką, która swój makijaż nosi już od daaaawna.

zajączek Maileg, króliczek tilda

A z dobrych wieści, to wczoraj doleciała do bociana jego partnerka, więc w gnieździe zaczęło się dziać na całego! A jako, że wyraziliście zainteresowanie bocianim życiem, to teraz Was wymęczę ich zdjęciami aż do jesieni ;-)

A więc zdjęcia z dzisiaj:

bociany u Krysi

bociany u Krysi


Wnikliwym obserwatorom proponuję zaobserwować jak las w tle zmienia swe kolorki i zaczyna się zielenić :-)

To ja zmykam, a Wam cudnego weekendu życzę!!!!
A wszystkim prawosławnym wesołych świąt Wielkanocnych i cudnych chwil rodzinnych!!!
'-'

czwartek, 9 kwietnia 2015

Smak lata

bocian Krysia

W samą, samiusieńką Wielkanoc przyleciał do nas kolejny bociek i ten najpewniej zostanie z nami aż do jesieni. W sumie widząc jak remontuje gniazdo nie powinnam mieć co do tego wątpliwości! Więc teraz tylko czekać aż dofrunie do niego partnerka i zrobi się ciepło i rodzinnie :-)

bocian u Krysi w Wieczne planowanie

A u mnie jakoś tak powoli wszystko płynie - dzieci za bardzo przyspieszyć nie pozwalają, bo co chcę usiąść do roboty, to zaraz Hania się mi na ręce pakuje i mam po robocie. A gdy w domu już są wszyscy, to nawet nie próbuję pracować, bo to tylko przynosi więcej nerwów i frustracji niż cokolwiek dobrego. Z resztą w ogóle po świętach (w czasie których zmusiłam się do nic nierobienia) jakaś taka rozmemłana jestem i bardzo szybko odpuszczam próby mobilizacji... 
Lekko spiąć by się jednak przydało, tak by znaleźć złoty środek między pracą na wysokich obrotach, a nic nierobieniem...

Ale jednak powoli robię kocyk na powstanie którego dałam sobie trzy tygodnie, a już się zaczynam zastanawiać czy to aby nie jest zbyt hurra optymistyczny termin.

wip kolorowy kocyk szydełkowy

Ale może jak Wam pokażę ile zrobiłam, to mi będzie zależeć na tym by szybko pokazać też postępy przy pracy i zacznę przy nim więcej pracować? To są niewątpliwie wielkie plusy blogowania - mobilizacja jaką daje :-) Bo przecież jak nic nie zrobię, to i nie będę miała co pokazać, więc aż chce się robić choćby po to by pokazać to właśnie ;-)

wip work in progres szydełkowy kocyk

A wczoraj zajadałam się musem truskawkowym, bo naszła mnie na niego wielka ochota, a miałam jeszcze ostatnią porcję schowaną na czarną godzinę. Jeszcze czuję na języku ten cudny smak lata! Uwielbiam mus truskawkowy, a jedzony poza sezonem robi nieziemskie wrażenie i letnią atmosferę nawet jak za oknem wieje nieprzytomnie (jak u nas wczoraj wieczorem). Och jak ja to lubię! A teraz trzeba czekać na świeże truskaweczki, które kupione od mojej sąsiadki (czy jak ktoś mieszka pięć czy sześć domów dalej, to jeszcze sąsiad czy już nie?) smakują najlepiej!

No dobra, to może ja się jednak złapię za szydełko póki Hania przysnęła :-)

Pozdrawiam wszystkich ciepło i truskawkowo!!!

piątek, 3 kwietnia 2015

Bocian

gniazdo bociana

Bocian jednak zmienił zdanie i czmychną od nas. 
Pewnie poleciał dalej w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia. 
A pogoda chyba pomyliła święta i sypnęła śniegiem.
Dziwnie się porobiło...

środa, 1 kwietnia 2015

Idą święta!

Boże Narodzenie dekoracje

Oj - idą święta, idą, a teraz to już się zbliżają do nas wielkimi krokami! W końcu na prawdę. Bo z tego co się dzieje wkoło można by było wnioskować, że świętujemy w najlepsze już od dobrego miesiąca. I ja już jestem na prawdę przesycona całą tą świąteczną atmosferą, którą nam się w koło funduje! No bo ile można świętować?

Więc ja - korzystając z dzisiejszej cudownej daty oraz faktu, że odzyskałam me grudniowe zdjęcia - dziś podejdę do tematu świąt przekornie i odrobinkę odsłonię rąbka tajemnicy krysiakowych świąt Bożego Narodzenia :-)

idą święta u Krysi

U nas na ogół jest skromniutko i tak też było tym razem. Prawdziwa, pachnąca choinka była u teściów na dole, a u nas tylko taka symboliczna - światełkowa, udekorowana szydełkowymi i wiklinowymi ozdobami, która jednak w grudniowe wieczory robiła niesamowity klimat :-)

A pod choinką leżały otulone w szary papier i osypane śnieżynkami prezenty :-)

Boże Narodzenie pakowanie prezentów

Idealnie znalazłyby się pod tą choinką prezenty w takich woreczkach:


Ale, że uszyłam je pod inną choinkę, to nie leżały ;-)


Za to w jednym z zawiniątek znalazłam takie oto cudo:


Już chyba trzeci rok mijał jak marudziłam, że potrzebuję uporządkować swoje nitki, że jakiś stojak by się przydał i bożonarodzeniowe skrzaty chyba miały już dosyć tego mojego marudzenia i mi zmajstrowały stojak ;-) I to jaki! Teraz wszystkie nitki z których korzystam najczęściej mam pod ręką (wiszą na szpileczkach), na dole leżą szpulki do maszyny, a na górze swoje miejsce znalazły nożyczki, długopisy, mazaki i inne przydasie. Stojak jest obrotowy, więc nie mam najmniejszego problemu by się dostać do tych nitek, które są z tyłu. No dumna jestem z tego Mikołaja!!! I w sumie korzystając z okoazji - DZIĘKUJĘ Mikołaju! Bo ten prezent cieszy mnie wciąż :-)

Za to ode mnie kilka osób dostało całkiem miłe niespodzianki (tak myślę i tak słyszałam), bo prawdziwe tradycyjne i namacalne kartki świąteczne z życzeniami i z drobną "wkładką". Kto dostał, ten wie jaką ;-) Oczywiście że jak zwykle dekorowane ręcznie :-)


No i koniec wspomnień!

A więc wesołych, spokojnych, mądrych i rodzinnych świąt Wam wszystkim życzę!!!