poniedziałek, 20 czerwca 2011

Janioł Jagusi czyli cud narodzin



A więc dzisiejszy post (który to miał być wczorajszy) znowu będzie pełen radości i szczęścia, bo tyle cudownych rzeczy się wkoło mnie dzieje (choć nieraz setki kilometrów stąd), że nie sposób by było się nie cieszyć! W sumie to siedzę z buzią już niemal obolałą od uśmiechu - takiego szczerego, głębokiego, bijącego gdzieś ze środeczka mnie, który się ze mnie aż wylewa na zewnątrz :-).

A więc do rzeczy - po pierwsze i najważniejsze - Jagusia (ta od jamniczka) - wreszcie ujrzała nasz świat, a my możemy zobaczyć Ją :-). Urodziła się we czwartek wieczorem i od tego czasu uśmiech mi z buzi nie schodzi. Moje wrażenia w związku z tym faktem są tak niesamowite i silne!!! Jestem z dziewczyn (i jednego mężczyzny) dumna jak paw, jakby to moje dziecię było! I chodzę szczęśliwa i chcę się wszystkim chwalić, że oto moja ukochana przyjaciółka jest Mamusią, a jej ukochany Tatusiem, a ich rodzinka jest wreszcie w komplecie i wszyscy mogą się przytulić :-). Kochani - gratuluję Wam przeogromnie!!!

I niby dzieci rodzą się codziennie i nic w tym nadzwyczajnego nie ma, jednak dla mnie to jest cud ogromny, którego pojąć i ogarnąć swym rozumkiem wciąż nie mogę. No bo jak to jest, że tak niemal z niczego powstaje nowe życie - nowy Człowiek? Dla mnie to jest coś niesamowicie niesamowitego! A jeszcze cieszy tym bardziej, gdy ten cud się rodzi z prawdziwej miłości - to już jest cud podwójny!!!

No a ja, z całej tej radości, bez namysłu (ale nie bez pewnych problemów) wzięłam się za robotę nad Janiołkiem powitalnym dla nowego Człowieczka i tak oto powstała ona:




I takie oto ujęcie ukazujące nieco jej tajemnice spod sukienki:


No i skrzydełka z guziczkiem i serduszkami (tak - wiem, że mało co widać):


Wyszło prościutka i skromna, ale mam nadzieję, że będzie milutką pamiątką tego cudu narodzin, no i że będzie dzielnie się opiekowała Jagusią :-).

Po drugie (i najważniejsze) - kolejna cudowna i bardzo bliska memu sercu para (ta z kolei od anielicy Gabrysi) spodziewa się dziecka :-). O tym dowiedziałam się przedwczoraj i znów skoczyłam pod sufit z radości! Bo oto i kolejny cud się stał - cud poczęcia! Ja wiem, że to może brzmieć jakoś dziwnie gdy tak o tych cudach piszę, ale w tych tematach jakoś wciąż zachowuję dziecinną naiwność i infantylność, i nie potrafię się przestać tym wszystkim zachwycać... I Wam kochani również ogromniaście gratuluję!!! I już kombinuję jaką by tu Wam niespodziankę wyczarować...

A po trzecie (i przeurocze) - nasza kwoka od jakiegoś już czasu wysiaduje jajka i wczoraj wykluł się pierwszy pisklaczek - prześliczny, malusi, żółciutki, no uroczy!!! - a ja znów się zachwycam! Dziś jest już ich dziewięć i wszyscy cieszymy się nimi ogromnie!



Uff - to byłby koniec! Dla tych co dotrwali aż dotąd - szczere gratulacje i wielkie dzięki, że się Wam chciało to czytać!
No i wielce radosne pozdrowienia do wszystkich ślę!!!

sobota, 18 czerwca 2011

Na okrągło



Dziś miałam w planach długaśny i wielce radosny post, bo wiele pięknych rzeczy się ostatnio dzieje, ale póki co się z tym wstrzymam, bo do słów miały być obrazy, a że światło dziś nie sprzyja, to zdjęć nie robiłam i odkładam sprawę do jutra. Oby tylko pogoda się poprawiła, tak abym nie musiała tego przekładać jeszcze bardziej!

A zamiast tego co być miało, dziś pochwalę się piłeczką, która to została już ukończona. Szyłam ją pod kontem mojej córy, więc musiały się pojawić guziczki - no i są. Generalnie są to dwa bordowe kwiatki (i znów ten materiał w kropeczki!), a między nimi jasnożółta obręcz. W sumie fajna wyszła, tylko ciężko ją całą wzrokiem (i okiem aparatu) objąć. A to moje próby jej objęcia:





Córcią już radośnie tę piłkę za guziki szarpie, aż miło na to popatrzeć :-)

No i miałam jeszcze wrzucić zdjątko bocianie, bo maleństwa tak szybko rosną, że nadążyć za nimi nie można! Obecnie są już takie duże:


I widać już im czarne piórka na skrzydełkach :-) (tzn, że się już aż tak z gniazda wychylają).

No i tyle - dziś się nie rozpisuję, bo myślę, że jutro się wygadam ;-).
Pozdrawiam ciepło, miłego wypoczynku życzę i dzięki, że tu zaglądacie :-)

czwartek, 16 czerwca 2011

Patrycja



Dziś (tak dla odmiany) będzie krótko i węzłowato, bo się nieco przy kompie zasiedziałam przeglądając Wasze blogi i dobrze by było gdybym jak najszybciej stąd zniknęła.

A więc chciałam Wam zaprezentować Patrycję - kolejną anielicę. Jaka jest Patrycja każdy może zobaczyć poniżej, więc rozpisywać się tu nie ma o czym  ;-). A więc tadam oto i ona:




A poza tym szyję kolejną piłkę - jakoś mi się to spodobało, a jeszcze jak widzę jak córka się tą pierwszą fajnie bawi i jak bardzo się nią cieszy, to aż chce się uszyć kolejną! No i maluję korytarz - jest w takim stanie, że sam się tego domaga, a na mężowską pomoc w tym temacie jakoś liczyć nie mogę... No i córka, mąż, kwiatki, pomidorki, poziomki, kot, psy itd itp... Jednym słowem codzienność!

I co? I tyle chyba... Dziękuję, że zaglądacie i komentujecie :-). 
I zapraszam chętnych do zabawy ze słodkościami!
I pozdrawiam wszystkich cieplutko!!!

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Ola chce się oddać...


Uwaga - to jest strasznie długi post - tylko dla wytrwałych!!!

Humor mi coś bardzo dzisiaj dopisuje, a powodów do tego mam kilka. 
Po pierwsze dostałam cudownego maila, którego fragment brzmi tak: 
Bardzo dziękuję za Janioła w Rózach przynoszącemu radość memu skołatanemu ramionu. To oficjalnie byłoby na tyle :)
A jest on/na zajebiście, przecudownie, niewyobrażalnie, cudownie, kolorowo, sympatycznie i życzliwie piękny. I za to właśnie Kisiu dziękuję :).
(Kisia, to pieszczotliwie ja - rzecz jasna)
I niech ktoś mi powie, że po takich słowach człowiekowi skrzydła nie rosną? Cudowne to ogromnie i aż chce się pracować dalej i więcej i lepiej!!
Po drugie - jakoś tak mi cudownie i dobrze po prostu :-). Uwielbiam takie czyste i niczym nie zakłócone uczucie spokoju i miłości (to się chyba nawet szczęściem nazywa...), które przychodzi nie wiadomo skąd i sobie jest!!
No i po wtóre, to gdy zajrzałam tu wczoraj, to mym oczom ukazał się taki oto widok:


I chodzi zwłaszcza o te cyferki, które się ułożyły w słodką liczbę 1000.Dziś jak widzę ta liczbo znowu urosła, co bardzo mnie cieszy, bo jest to dla mnie oznaką, że zaglądacie tutaj coraz częściej i liczniej i chętniej - więc jak mogłabym się nie cieszyć???

No i właśnie w związku z tym wszystkim Oleńka (czyli dzisiejsza bohaterka) bardzo chce się oddać... w dobre ręce  i tym samym sprawić radość komuś z Was, bo tym moim szczęściem chciałabym się z Wami podzielić  :-). Czyli jednym słowem - tadam tadam - organizuję moje pierwsze
CUKIERASY.

A do wygrania będzie (jak można wywnioskować z tego co wyżej napisane) moje najnowsze szyjątko - czyli Oleńka właśnie. Owa dama tak oto się prezentuje ze stron różnych:





Wcale nie wątpię w to, że w między czasie coś do niej dorzucę, aby nie powędrowała w świat taka samiusieńka. Tyle, że jeszcze nie wiem co to będzie. Ale jak już coś wymyślę, to na pewno poinformuję Was o tym :-).


A więc jeśli ktoś jest chętny do zabawy, to oto są jej zasady:
1. Udział w losowaniu może wziąć każdy - wystarczy chęć przygarnięcia Oleńki.
2. Ową chęć wyraź zastawiając pod postem swój komentarz.
3. Jeśli posiadasz bloga, to koniecznie umieść na swoim blogu zdjęcie (te co powyżej, lub z góry mojego paska bocznego) z aktywnym linkiem do tego posta.
4. Czekaj cierpliwie na losowanie, które się odbędzie 10. lipca (zapisy do 9. lipca do 23:59).
...............................................
I (zmieniając temat) jak widać na zdjęciach powyżej, to poza Oleńką w ostatnim czasie uszyłam też piłkę. Sposób jej wykonania znalazłam u Uli i bardzo zechciało mi się sprawdzić jak to się szyje - no po prostu nie mogłam się powstrzymać! Piłka do wygrania niestety nie będzie, bo już ją zdążyła przejąć moje córka, a jej radości odbierać nie będę. Niemniej piłkę swą zgłaszam do zabawy u Uli. A Wam proponuję zajrzeć tam i sprawdzić - może zechcecie same sobie jakąś piłeczkę uszyć? Link do zabawy u mnie gdzieś po prawej.


Starałam się pisać krótko i węzłowato, a i tak się wszystko rozciągnęło do nieprzyzwoitości! Ale teraz już kończę, pozdrawiam wszystkich cieplutko, dziękuję za odwiedziny i komentarze, no i zapraszam do wspólnej zabawy!!!

środa, 8 czerwca 2011

Natalka



Coś Dziadkowie chyba się za swoją wnuczką stęsknili, bo dziś prawie cały dzień z nią siedzą, co mnie bardzo cieszy, bo dzięki temu mogłam sobie spokojnie popracować. I efekty tej pracy są już namacalne, bo powstała Natalka. Pomysł na nia miałam już od dość dawna, więc wystarczyło go tylko zrealizować, za wiele się nad szczegółami nie zastanawiając.

I tak oto Natalka ma na sobie letnią sukieneczkę w duże kwiaty, skórzane sandałki z różyczkami i guziczkami, jasnobłękitne skrzydełka i kwiatuszek we włosach. A wszystko w trzech kolorach - czarnym, turkusowym i białym.

W sumie, to gdyby nie wizyta u Babci, to nawet nie miałabym jej jak zrobić, bo to u niej będąc kupiłam włóczkę na włosy anielicy i te wszystkie różyczki. A do tego tasiemki i koronki i nitki... U nas niestety takiej możliwości nie mam, by kupować różne wspaniałości, bo pasmanterii brak (sklepu z materiałami z resztą też). Najbliższe sklepy z przydasiami mam w odległości ponad pół godziny drogi i aby się do nich wybrać, to mam większość dnia w plecy. Już nie mówiąc, że w tych najbliższych pasmanteriach wybór jest raczej ograniczony, bo się mieszczą w niewielkich miastach. Co prawda pozostają mi jeszcze zakupy przez internet, ale nie ma to jak wszystkiego dotknąć, pomacać i w palcach poobracać. Więc się cieszę ogromnie, że będąc w mieście odwiedziłam kilka sklepów i poczyniłam jakieś tam zakupy (z wypiekami na policzkach - rzecz jasna i z silnym postanowieniem, by zbyt mocno nie szaleć, co się udało tak troszkę).

No, ale mniejsza o większą. Oto i Natalka w całej swej okazałości:





Dużo tych zdjęć, ale znowu mam problem z wyborem, bo chciałabym ją pokazać z każdej strony... Może kiedyś jeszcze się nauczę sztuki wyboru i nie będę tak zasypywać zdjęciami... Może...

No a teraz marzy mi się anieliczka w szarościach, ale nie wiem, czy uda mi się znaleźć na nią odpowiednie materiały w swoich zasobach... Ale może? Muszę poszperać troszkę...

No to kończę i pozdrawiam wszystkich cieplutko i odrobiny orzeźwienia i wiaterku życzę!!!

wtorek, 7 czerwca 2011

Kocurek



My już wróciliśmy z wizyty u naszej miastowej Babci, więc obiecany kocurek wreszcie może się doczekać swej odsłony (a muszę Wam zdradzić, że czekał na ten moment z niecierpliwością!).
W moim zamyśle, Kaciak ten miał być po pierwsze - prezentem dla mej córy na Dzień Dziecka (no i stał się nim), po drugie - wielkim przytulakiem poduszkowcem. I stąd długaśne łapy - aby było czym przytulać, wielgaśny ogon - aby było za co ciągać, duży długi tułów - aby było na czym oprzeć główkę. Jego wielkość przerosła moje oczekiwania - jak robiłam do niego szablon, to się jakoś nie spodziewałam, że wyjdzie z niego taki gigant. A jest naprawdę wielki, bo razem z ogonem jest większy ode mnie (co podobno sztuką nie jest, bo znów do największych to ja nie należę, raczej do tych filigranowych babeczek się zaliczam...).
No i wcale nie miał być różowy! Ale jak przejrzałam swoje materiały, to się okazało, że najwięcej takich przytulańskich, to mam różowych właśnie, więc powstał kolejny prezent dla córci w tym dziewczęcym kolorze.
I nie chciałam aby był ładny - miał być ukochany dla córci (i może nim się stanie...) i jedyny w swoim rodzaju.
A teraz zdjęcia - ze względu na jego gabaryty ciężko mi było zrobić mu sensowne zdjęcie, ale w sumie zrobiłam ich tyle, że później nie wiedziałam co wybrać. Ale oto te, które jednak wybrałam do pokazania:





No i z córcią
(kto ma podobny fotel w domu bądź w pracy, ten może sobie wyobrazić proporcje tego koteczka):


No i miałam jeszcze się "pochwalić" tym, że nasza bocianica wysiedziała już pisklaki, a dziś po raz pierwszy mogłam zobaczyć ich wychylone z gniazda łebki. Niby to nie moje dzieciątka, ale cieszy to ogromnie! A oto i nasza rodzinka, którą sobie obserwuję gdy pracuję przy komputerze (czyli choćby teraz):


I na tym dziś kończę, ale wpierw jeszcze raz dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze!

sobota, 4 czerwca 2011

Szybciuteńko



To będzie wpis błyskawiczny, bo czasu brak.
Zaraz ruszamy w odwiedziny do Babci i w związku z tym wiozę jej taką drobnostkę, bo poza poszewkami na jaśki brakuje jej też poduszeczek na igły, więc teraz już będzie miała jedną :-).
Z drugiej strony wygląda to tak:



I tyle.
Ja się lecę dopakować, a wszystkim życzę pięknego weekendu i wspaniałej pogody oraz humorków!!!
A kot, o którym pisałam ostatnio będzie musiał poczekać aż wrócę, a weekend mi się zapowiada długi...