wtorek, 30 października 2012

Moniczka


Tak sobie pomyślałam, że skoro już tu jestem, to od razu coś pokażę. W sumie jestem tu codziennie, ale najczęściej po odpisaniu na maile po prostu wyłączam komputer nawet tu nie zaglądając. Ale czas się troszkę poprawić ;-).

Zrobiłam mały remanent w moich szyjątkach (a w zasadzie na razie tylko w aniołach) i się okazało, że sporo z nich tu nigdy nie pokazywałam, więc dziś nieco nadgonię te zaległości (nieco, bo będzie tylko jeden aniołek i to malutki).

Anieliczkę Moniczkę uszyłam już dawno - tak dawno, że już nie pamiętam kiedy to było. Była szyta oczywiście na zamówienie do łazienki pani Moniki i stąd jej imię :-)


Jest to bardzo filigranowy aniołek - ma zaledwie 35 cm, więc dla mnie jest prawdziwym maleństwem.


I pomimo czasu jaki upłyną od jej powstania do dzisiaj nadal uważam ją za sympatyczną, więc jest nieźle ;-)


Miłych snów!!!!!

niedziela, 28 października 2012

Wężyk spiralka


Nie da się ukryć, że uwielbiam robić to co robię, czyli szyć! Jedną z przyczyn dla których to uwielbiam jest to, że zgłaszają się do mnie ludzie z przeróżnymi pomysłami i propozycjami, które ja chętnie podłapuję i z przyjemnością realizuję. A wszystko dlatego, że uwielbiam się uczyć nowych rzeczy i sprawdzać swoje możliwości i umiejętności. I piękne jest to, że szyjąc wciąż staję przed nowymi zadaniami :-)

Ostatnim takim zadaniem było uszycie właśnie tego wężyka, który dziś pokażę. Wiedziałam, że uda mi się go zrobić, ale nie miałam pojęcia jak mi on wyjdzie. Na szczęście wyszedł milusi :-)
Generalnie jest to taka zawieszka do zabawy dla najmłodszych - można ją zaczepić na wózku lub na łóżeczku dzieciątka aby te miało czym łapki swe zająć :-).
Bo zawieszki się zawiesza na wężyk-kwiatek:


Sam wężyk jest prościutki i jest zwykłą spiralką zakończoną kwiatuszkiem (choć oczywiście samo uszycie go nie było znowu takie proste, ale się udało :-)):


Jest on giętki i można go swobodnie formować, zginać i wyginać ;-)


A do zawieszenia powstał pajączek z grzechotką w środku:


kwiatuszek, który ma szeleszczące płatki:


który z drugiej strony prezentuje się następująco:


Oraz ptaszor z szeleszczącymi skrzydełkami:


Jako że my już ani z wózka ani z łóżeczka nie korzystamy, to nie miałam na czym zaprezentować tego wężyka, więc założyłam go na zwykły kij ;-) Ale że ów eksperyment odbył się późną porą, to powstały zdjęcia jakości fatalnej, ale jedno i tak pokażę dla zaprezentowania o co chodzi:


I na dzisiaj tyle - już chyba dość Was zasypałam zdjęciami ;-)

Tylko jeszcze chciałam podziękować ślicznie, że tu zaglądacie a nieraz też komentujecie - dzięki!!!! Mam ochotę się tłumaczyć jak to ja nie mam czasu by po Waszych blogach biegać, bo i to i tamto, ale może sobie jednak daruję... Choć faktem jest, że przy kompie i tak staram się siedzieć najmniej jak się da, więc bieganie po blogach i innych stronach nie wchodzi chwilowo w grę. Tym bardziej wielkie dzięki dla wszystkich, którzy znajdują na to czas i mogą poświęcić mi chwilkę!!!

Pozdrawiam ciepło!!!

piątek, 26 października 2012

Kiciuś Wiktorii


Całkiem niedawno na świat przyszła mała Wiktoria. Ciocia Ola chciała ją jakoś pięknie na tym świecie przywitać i umyśliła, że ja na pewno coś wymyślę. Więc myślałam i myślałam i wymyśliłam, że na pewno jej się przyda jakaś poducha do karmienia. Ale przecież nie taka zwykła i po prostu, ale jakaś z pazurem ;-). A że rodzinka Wiktorii uwielbia koty, więc powstała poducha-kocur.


Ale mało tego, że jest tak duża, by spokojnie można ją było ułożyć sobie na brzuchu podczas karmienia Wiktorii! Dodatkowo jest zaplanowana jako i zabawka na potem, bo uszka jej szeleszczą, a ogon grzechocze, więc pewnie Wiktoria będzie mogła się nią długo bawić :-)


I o kocie tyle, bo więcej zdjęć brak, ale chciałam jeszcze do Was z apelem się zgłosić.
Bo rzecz jest taka, że od jakiegoś czasu powstaje u mnie na facebooku album w którym znajdują się zdjęcia tego co uszyłam w ich nowych domkach. Marzy mi się aby ten album się pięknie rozrastał, bo szalenie mnie cieszą wszystkie nowe zdjęcia, na których mogę zobaczyć co tam porabiają moje szyjątka. A więc mam prośbę ogromniastą - jeśli ktoś z Was ma w domu coś co powstało dzięki mym łapkom i chciał się tym ze mną podzielić, to byłabym szalenie wdzięczna za podsyłanie do mnie zdjęć - da się coś załatwić??? Zdjęcia najlepiej słać na adres: krystyna.bienias@gmail.com no i ze zgodą na publikację, bo bez takowej nie będę mogła ich nigdzie pokazać. 

A oto kilka zdjęć jakie już do mnie trafiły:




I coś ode mnie:


Jeśli ktoś mi pomoże w budowaniu tego albumu, to będę się na prawdę cieszyć jak dzieciak (a proszę mi wierzyć, że to akurat potrafię)!

I na razie, z córą na mym kolanie, pozdrawiam wszystkich ciepło i do następnego!!!


wtorek, 23 października 2012

Dalia


No i wychodzi na to, że szybko córy do przedszkola nie puszczę i posiedzimy sobie razem w domu przez kolejne dwa tygodnie. Czyli póki co fakt, że mała jest zapisana do przedszkola wiele w moim życiu nie zmienia ;-). Ale cóż - lepiej jak posiedzimy sobie razem niż żeby zaraz miała znowu coś złapać i być ze mną, ale chora. Gorzej, że Karolka wolałaby iść do dzieci, bo bardzo jej się w przedszkolu spodobało, a tu się okazuje, że znowu mama i mama. Ale pewnie ten czas nam zleci tak szybko, że nawet się nie obejrzymy i znów zaczniemy rano dziarsko maszerować do przedszkola :-).

A ja tymczasem pokażę anielicę Dalię, z której jestem dumna, bo szalenie mi się podoba :-).


Jakoś tak fajnie mi wyszła i to mnie cieszy :-)


Jej sukienka, to najprawdziwsza bombka w wersji mini. 



W ręku trzyma dalię, którą bałam się realizować, bo nawet nie wiedziałam jak się za nią zabrać, ale jak przyszło co do czego, to te zadanie okazało się nie być takie straszne.



A z tyłu ma oczywiście guziczek, aby można było przewiesić przez niego tasiemkę i anieliczkę gdzieś powiesić :-)


A teraz tak mi się porobiło, że szalenie trudno jest mi się na robocie skoncentrować, a że mam jej nie mało przed sobą, to muszę się w końcu kopnąć porządnie w tyłek i wziąć się solidnie do roboty! 
Więc ja zmykam i zacznę się przekonywać, że chce mi się coś więcej niż wyprostować plecy, a Was wszystkich pozdrawiam ciepluchno!!!

sobota, 20 października 2012

Małpiszony i robale


Dziś będzie lekkie oderwanie się od aniołów, co się w moim szyciu zdarza na szczęście dosyć często. Choć anioły szyć uwielbiam, to gdybym miała robić tylko je, to bym ich szybko miała dosyć. Na szczęście zgłaszają się do mnie ludzie z przeróżnymi zamówieniami, a czym dziwniejsze jest zamówienie, tym mi się buzia bardziej cieszy i tym chętniej je realizuję. Z efektami co prawda jest już różnie, jednak gdy szyje się coś nowego, to nigdy nie wiadomo jakiego końcowego efektu można się spodziewać ;-).

I tak pokażę Wam robala, którego szyłam na wzór mojego pierwszego robala (o tego TU) i na podstawie nadesłanego do mnie projektu:


Robal w sumie wyszedł całkiem niepodobny do pierwowzoru - sporo większy i bardziej przytulaśny, ale jest fajniutki :-)


Moja córa już z nim poszalała po domu - potańczyła z nim, polatała, więc do zabawy na pewno się nadaje :-).




I oczywiście zdecydowanie najlepiej się prezentuje w pozycji zdechł robal ;-)


Robala skończyłam szyć w sumie dzisiaj rano, a chwilę wcześniej miałam świetne zamówienie na małpiszona. Było to zadanie nie łatwe, choć zdawało mi się, że pójdzie gładko, ale znów się przekonałam, że to co prosto wygląda wcale proste nie jest. 


Małpiszon był o tyle trudny, że jest malutki - ma zaledwie 20cm wzrostu, a kto szyje ten wie, że im mniejsze coś jest, tym trudniejsze.


Do tego wszystkie cztery łapy oraz ogon mu się zginają, ale to już moja inwencja, więc tu sama sobie utrudniłam zadanie ;-)



No a poza tym to jest milutko mięciutki, ale to już opinia obdarowanej (jak się domyślam)



No to zarzuciłam Was dzisiaj zdjęciami nie mało! I starczy tego póki co, choć postaram się i tak szybciuteńko tu wrócić i pozarzucać kolejnymi zdjątkami, a co! ;-) Jak tylko lekarze stwierdzą, ze moja córa jest zdrowa jak ryba, a do przedszkola pójdzie na dłużej niż jeden dzień, to się wezmę i Wam pokażę co tam robię :-). A teraz uciekam...

wtorek, 9 października 2012

Maleństwo dla Stasia


Cisza tu u mnie straszna wciąż panuje, ale do prawdy nie ogarniam wszystkiego! Od września puściłam moją małą do przedszkola, naiwnie wierząc, że dzięki temu będę miała więcej czasu na szycie, że mój dzień się jakoś usystematyzuje i wszystko w ciągu dnia zacznie mieć swój własny czas. Ale jak do tej pory nic takiego się nie stało :-(. Karolinka więcej czasu spędza w domu na chorobowym niż w przedszkolu, ja więc zamiast szyć muszę ją przytulać i pocieszać i wciąż nic nie ma swojego stałego czasu. Ciągle szyję wtedy kiedy się da i tyle. Wciąż mam nadzieję, że jednak Karolcia mi się uodporni nieco na te wszystkie choróbska i zacznie chodzić do przedszkola bardziej systematycznie, i może się jakoś poukłada. Tym bardziej, że ona sama wolałaby w przedszkolu się z dziećmi bawić, a nie z mamą w domu siedzieć.

Ale pomijając zrzędzenia me, to oczywiście udaje mi się szyć, nawet całkiem sporo :-).
Dziś pokarzę prawie najnowsze maleństwo jakie się w mej pracownio-kuchni urodziło.
Aniołek dla maleńkiego Stasia będzie pamiątką chrztu świętego i mam nadzieję, że szyjąc go spełniłam oczekiwania zamawiającej ;-). Na żywo oczywiście jest fajniejszy, bo wciąż nie umiem opanować sztuki dobrego fotografowania, ale cóż - nie wszystko można mieć ;-)
A więc oto i aniołek Stasia:






A do wysyłki przygotowałam to tak


Mam nadzieję, że wszyscy się nim ucieszę :-)

To pozdrawiam wszystkich serdecznie i ciepełka życzę, bo my tu to już marzniemy nie mało :-/