piątek, 7 grudnia 2018

Kalendarz adwentowy

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy i kubek anielski

Mamy już taką domową tradycję, że co roku pierwszego grudnia rano dzieci biegną do dużego pokoju (macie/znacie to określenie? czy to kwestia lokalnego slangu?) by sprawdzić czy wisi tam kalendarz adwentowy.
I na ogół wisi :D
W tym roku był już i czekał aż go dzieci odkryją :-)

Przyznaję, że dzieci miały w tym nie mały udział, bo już od dłuższego czasu się dopytywały czy kalendarz w tym roku będzie i czy zdążę go zrobić ;-)
Więc zdążyłam co by zawodu nikomu nie robić :-)

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy z woreczków

I w sumie kalendarz ten jest uwielbiany przez nas wszystkich - przez dzieci, bo przez 24 dni z rządu czeka na nie jakaś niespodzianka i przeze mnie, bo wymyślanie tych niespodzianek, a potem obserwowanie reakcji dzieci gdy je odkrywają, jest fantastycznym, dobrym czasem. Nawet jeśli strzelają fochy, co też się czasem zdarza ;-)

Nasz kalendarz nie zmienił swej formy odkąd powstał - są to po prostu 24 woreczki podpisane odpowiednią liczbą, które wiszą sobie na sznurze nad kanapą i tyle. Tak banalne, a tak radujące :-) Niesamowicie się cieszę, że te trzy lata temu (bo kalendarz właśnie wisi u nas po raz czwarty) postanowiłam je uszyć - powstała z tego taka nasza mała wielka tradycja, która będzie wspominana ciepło pewnie przez długie lata :-)

Tak jak wspólne pieczenie pierników. Tę tradycję rozpoczęliśmy z mężem gdy jeszcze nie mieliśmy dzieci i wtedy obdarowywaliśmy bliskich woreczkami z piernikami własnego wypieku. Obecnie ta tradycja przerodziła się w wypiekanie pierników, które na pewno nie doczekają świąt, ale samo spędzanie czasu przy wspólnym stole, lepienie ciasta, wałkowane, wykrajanie i pieczenie jest magiczne :-) No i z każdego roku zostaje jeden piernik - serce, stworzony z resztek ciasta, z wypisanym rokiem powstania. Ogólnie pilnujemy, by te pierniki nie przepadły, choć... wiele z nich i tak zniknęło ;-)

Krysia to uszyłą - woreczki adwentowe, śnieżynki szydełkowe i pierniki :-)


Ale to była tylko taka mała dygresja, bo nie o tym być miało!
Przecież mowa o kalendarzu :-)
Po tych kilku latach ich istnienia mam na ich temat myślę sobie, że cudowne w nich jest to, że... robi się je raz, a służą wiele lat. Jak to napisał @totwojmoment na instagramie: jak widać na załączonym obrazku nie wszystko co dobre szybko się kończy. No bo dokładnie tak jest :D Gdy szyłam te woreczki, to byłam bardzo zaskoczona czasem, który potrzebowałam na ich stworzenie - myślałam, że raz dwa i będą gotowe, a tymczasem uszycie ich zajęło mi cały dzień. I byłam wtedy nimi bardzo zmęczona. Ale teraz, po latach, z uśmiechem stwierdzam, że warto było :-) Bo dzięki tamtemu posiedzeniu przy maszynie, od lat już tego robić nie muszę, bo woreczki wciąż spełniają swoją funkcję i to wyśmienicie :-)

I wydaje mi się, że to na prawdę będą jedne z lepszych wspomnień dzieci z dzieciństwa i najżywszych, dzięki swej powtarzalności i cykliczności. Bo to jednak szalenie miłe i ekscytujące gdy codziennie czeka na ciebie jakaś niespodzianka, prawda? I gdy wiesz, że za rok ta zabawa się powtórzy i już się nie możesz doczekać grudnia by zacząć odkrywać skarby :-) Jak moje dzieci będą już większe i będą miały już swoje dzieci, to jednym z pierwszych prezentów będzie uszycie im kalendarza adwentowego. Niech ta radość niesie się dalej :-)

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy jak uszyć swój własny?

U nas woreczki wiszą tak, że są łatwo dostępne dla dzieci - mogą one bez problemu zdjąć je sobie same. Jest to fajne, bo - no właśnie - mogą sobie same zdjąć woreczki, ale i trudne, bo skoro spokojnie do nich sięgają, to mogłyby zdjąć je wszystkie na raz nie czekając na następny dzień i następny, prawda? Więc jest to niezła lekcja cierpliwości i odraczania gratyfikacji. By jednak codziennie otwierać jeden woreczek, a nie wszystkie, i codziennie mieć jakąś małą frajdę. Co prawda najmłodszy dzieć nam się w tym roku zbuntował i zaczął ściągać po kolei każdy woreczek, ale z racji wielu (2,5 roku) zostało mu to wybaczone i woreczki zawisły wyjątkowo pod sufitem, by jednak mały ich nie ściągał ;-) Za rok myślę, że będzie już na tyle duży, żeby pomimo chęci zdjęcia wszystkiego, poczekać z odkrywaniem niespodzianek z dnia na dzień.
 
Woreczki nasze wiszą w przypadkowej kolejności, co daje codzienną ciekawą zabawę w poszukiwanie tego właściwego, no i jest dobrym pretekstem do uczenia się liczb :-) 
 
Do tego znikające woreczki bardzo namacalnie pokazują upływający czas. Gdy ściągniemy jakiś woreczek, to go nie wieszamy z powrotem, więc na sznurze z dnia na dzień robi się coraz puściej. Dzięki temu i dzieci i my dorośli wiemy i widzimy, że coraz bliżej święta, coraz bliżej święta :D

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy i anielski kubek Dobrego Dnia

Szkoda tylko, że ten grudzień taki bury i ponury jest ze swej natury, bo jeszcze nigdy nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia dla kalendarza - wszystkie są niedoświetlone, szare i smutne :-( Ale jako że nie chodzi o jakość zdjęcia, a o jakość kalendarza (co też napisał mi @totwojmoment w odpowiedzi na moje marudzenie co do jakości zdjęć), to postaram się tym nie przejmować i cieszyć się faktem, że dzieci się cieszą, a że Wy nie zobaczycie jego uroku w pełni, to już trudno ;-)

I się rozpisałam tak, że zamiast opublikować post wczoraj na Mikołajki, to pojawi się z poślizgiem. Trochę szkoda, bo mam dla Was Mikołajkową niespodziankę, która czeka na Was w moim sklepiku. Na szczęście można po tę niespodziankę od wczoraj zgłaszać się codziennie :-) 
A o co chodzi? Powstała kolejna anielska kolorowanka - tym razem świąteczna :-) Kto ma ochotę się zrelaksować i sobie porysować lub uradować kogoś bliskiego, tego zapraszam o tu: Kolorowanka Mikołajkowa do pobierania i drukowania :-)
Tak tak, to ta widoczna na zdjęciu poniżej. Ma swój niepowtarzalny klimat, prawda?

Krysia to uszyła - anielska kolorowanka na Mikołajki

No to miłej zabawy i spokojnych przygotowań do świąt wszystkim życzę!
I dobrego dnia! Codziennie :-)

Krysia 
 

2 komentarze:

  1. U mnie w domu rodzinnym nigdy nie było kalendarzy adwentowych, ale myślę, że jeśli będziemy mieć kiedyś dzieci to chętnie wprowadzę ten zwyczaj :) Za to też funkcjonował "duży pokój" :D Twój kalendarz jest piękny, warto było troszkę posiedzieć nad tymi woreczkami, bo naprawdę są urocze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz - u mnie w domu i w domu mego męża takich kalendarzy też nie było. Czasem były te z czekoladkami kupowane w sklepie ;-)
      Ta tradycja jest nasza własna i nowa - właśnie kalendarz wisi u nas po raz czwarty i nie wyobrażam sobie by w przyszłych latach miało go nie być - dzieci miałyby wielki żal gdyby go nie było, a i ja do siebie pewnie też.
      Wprowadzaj! A urządzisz dzieciom niezapomniane wspomnienia!
      No i pięknie dziękuję za miłe słowa :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję, że pozostawiasz po sobie ślad :-)