poniedziałek, 25 marca 2019

Rękodzielnik z urodzenia


Krysia to uszyła - maskotka "Kolorowy potwór" Anna Llenas

Odkąd pamiętam byłam rękodzielnikiem.

Od najmłodszych lat uwielbiałam tworzyć coś z niczego, dłubać godzinami na szydełku czy drutach, kleić coś z papieru, ciąć materiały, a później je zszywać, wiązać supełki na bransoletki, pleść z koralików, zarysowywać tony papieru niezliczonymi szkicami - no czego ja nie robiłam!

Krysia to uszyła - kolorowy potwór - radość i złość - uczucia
 Maskotki uszyte na podstawie fantastycznej książki Anny Llenas "Kolorowy potwór" 

Od zawsze sprawiało mi to ogromną radość, było moim flow, podczas którego upływ czasu czy głód nie miały żadnego znaczenia.

Z fascynacją uczyłam się wciąż nowych technik, realizowałam niekończące się w głowie pomysły i projekty na różne różności.

Krysia to uszyła - maskotki kolorowe potwory - projekt własny
Złość płonie czerwienią i jest dzika jak ogień. 
Radość jest zaraźliwa. Błyszczy jak słońce, mruga jak gwiazdy.
 
Naturalnym było dla mnie dzielenie się tym moim rękodziełem z innymi - prezenty ode mnie były najczęściej wytworem moich rąk stworzonym na miarę obdarowywanego. Zawsze je ceniłam bardziej od tych kupowanych. Bo wymagały czasu, czasu, czasu i jeszcze trochę czasu by powstały i zawsze był to czas przepełniony myślami o osobie, która będzie obdarowywana. Dobrymi myślami oczywiście :-).

Krysia to uszyła - kot - poducha do karmienia niebieskooki
Niebieskooki kociak zaprojektowany jako poducha do karmienia tym razem stał się poduchą do tulenia :-)

Czego to ludzie ode mnie nie dostali? Np. pierwszym prezentem jaki otrzymał ode mnie mój obecnego mąż był długaśny szalik zrobiony na drutach - do dziś pamiętam, że robiłam go m.in. w pociągu, ale w drodze skąd dokąd, to już nie wiem... I jego radość z prezentu też pamiętam - na prawdę bezcenne wspomnienie! Poza tym były dziergane torebki, serwetki, pod uszki czy kapcie, plecione bransoletki, rysunki i prace malarskie. Większości rzeczy pewnie nawet nie pamiętam, w końcu tyle było okazji, osób, lat... 

Krysia to uszyła - czarny kot poducha do karmienia zielonooki
 I zielonooki kociak również do tulenia stworzony i głaskania :-)

No, ale pewnego dnia przyszło załamanie, zwątpienie, zniechęcenie. Przyszło do mnie wrażenie, że jedyną osobą której te prezenty się podobają jestem ja sama. Że Ci, którzy je dostają nie rozumieją ile serca mojego wraz z prezentem dostali, ile moich godzin, ile ciepłych myśli. Czułam się kompletnie niedoceniana. Miałam wrażenie, że to co robiłam, to było takie biedne, nie markowe, nie kupione, nie zapłacone pieniędzmi, nie modne (=znów markowe). I takie zupełnie niepotrzebne. No, chyba że komuś jednak zależało, to "zrób mi", bo tobie "to tylko", bo "ty tak ładnie"... Ale wtedy z kolei czułam się wykorzystywana i znów niedoceniana, no bo jakie "tylko"???? Skoro aż! 

I nie chcę tu obrazić żadnej z osób, której prezenty robiłam, bo wcale nie chodzi o to jak oni je widzieli, co o nich myśleli, a o moje osobiste wrażenia i odczucia. 

A przybiły mnie te wrażenia na tyle mocno, że zaprzestałam robienia prezentów, które teraz zaczęłam kupować, ładnie pakować i wręczać. Dalej to były prezenty od serca, wybierane pod konkretną osobę i jej upodobania, tylko droga do zdobycia tego czegoś stała się o wiele krótsza niż gdy je robiłam.

Nie przestałam tworzyć i wymyślać wciąż nowych projektów, uczyć się wciąż nowych umiejętności czy wzorów, bo to tworzenie w mej naturze siedzi żywo, tylko przestałam się tym co zrobiłam dzielić z innymi, przestałam widzieć w tym sens. 
 .....

Krysia to uszyła - kot - poduca do karmienia niebieskooka
Kot - poducha do karmienia zielonooka i jej mały miłośnik :-) Projekt i realizacja: Krysia to uszyła

To jest tylko taki wstęp. Wstęp historii rękodzielnika (rozwinięcie będzie za tydzień) - mojej historii, ale może i Twojej, może Twojej córki czy syna?

Znacie te uczucia? Tę pasję i radość tworzenia oraz to poczucie bezsensu?
Jeśli możecie, to napiszcie proszę jak sobie radzicie w dołkach, w chwilach gdy przestajecie czuć sens, gdy macie wrażenie, że to po nic nikomu, że to tylko marność, dobrze?

Krysia

poniedziałek, 18 lutego 2019

Urodzinowo


Krysia to uszyła - zakładka do książki - makrama - rękodzieło na 100%
Książka - urodzinowy prezent od przyjaciółki, kwiaty - prezent na Dzień Kobiet od męża, zakładka - rękodzieło własne :-)

Wiecie ile jest postów, których nie napisałam?

Całe morze!

Z jednej strony pisałabym wciąż i o wszystkim, a z drugiej strony wciąż jest coś do zrobienia i to ciągle coś innego niż pisanie postów. Choć mam też dużą bibliotekę postów zaczętych, wątków napoczętych i nigdy nie skończonych.

A dziś robię sobie prezent urodzinowy i publikuję post :-) Niedoskonały, nieidealny, szybki i... niekoniecznie przemyślany, ale mój własny :-)

Krysia to uszyła - zakładka do książki - makrama - rękodzieło na 100%
Książka, kawa, zakładka do książki i róże - i czy trzeba coś więcej?

Ostatnio pochłonęły mnie trzy nowe pasje: makrama, ceramika i ekologia.

Makramę sobie ćwiczę i praktykuję często - jak dobrze sięgnę pamięcią, to już w podstawówce moje bransoletki makramowe były bardziejsze od innych, bo szybko załapałam jak i co można ze sznurków stworzyć, jak je przepleść aby był efekt WOW, no i miałam tę cierpliwość do wiązania supłów jaką nie każdy ma.

Teraz zaczęłam tworzyć "bransoletki" do książek - makramowe zakładki-opaski, które kompletnie mnie pochłonęły. Głównie dlatego, że sama z tego co zrobię z przyjemnością korzystam :-) Połączenie czegoś praktycznego z pięknym uważam za pomysł genialny i bardzo mnie cieszy, że mogę korzystać z tak piękno-praktycznych zakładek :-)

Krysia to uszyła - zakładka do książki - makrama - rękodzieło na 100%
Zakładka w zbliżeniu :-)

Dlaczego one są piękne, to widać ;-) a dlaczego praktyczne? Bo nie spadają z książek, nie wylatują z założonych stronic, choćbyś książkę dziesięć razy przekładał z kąta w kąt. Dla osób bez małych dzieci w domu, to może i żaden problem, ale ja co odłożę książkę na potem, to zaraz któreś z dzieci się nią zainteresuje i "czyta", co daje taki efekt, że nie wiem gdzie skończyłam czytać i muszę szukać... A dzięki tym moim zakładkom (dopóki dziecko ich jednak nie zdejmie brutalnie) po prostu wiem gdzie czytam i już :-) I bardzo mi się to podoba :-)

I bawię się tą makramą wymyślając coraz to nowe wzory zakładek - sporo z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego, bo uznaję je za nieudane, ale niektóre z dumą wstawiam do sklepu by mogły cieszyć i innych :-)

Krysia to uszyła - zakładka do książki - makrama - rękodzieło na 100%

Ceramikę, o ile wiatry sprzyjają, ćwiczę co tydzień w domu kultury w Czeremsze, ale myślę o niej dużo częściej. Wymyślam co by tu zrobić z gliny, jakby to zrobić, a potem jadę i próbuję. Jestem w tym tak nieudolna, że aż mnie na śmiech bierze, ale sprawia mi to tyle frajdy i satysfakcji, że bardzo chcę się w to bawić wciąż i wciąż :-) Jeszcze nie sfotografowałam nic, co ulepiłam, ale obiecuję, że w końcu się pochwalę jakie cuda można zrobić z gliny, nie mając o niej zielonego pojęcia ni smykałki ;-)

Krysia to uszyła - zakładka do książki - makrama - rękodzieło na 100% i kot
Zakładka makramowa "W KOŁO" i nasz kot :-)

A ekologią, bo im dalej w las, tym więcej drzew i coraz wyraźniej widzę jak wiele bezsensownych śmieci produkujemy i się zastanawiam nad tym jak je ograniczyć. Zaczynam rzewnie wspominać czasy mleka i śmietany w butelkach szklanych, kapusty kiszonej pakowanej do przyniesionego słoika prosto z beczki, chleba niekrojonego pakowanego do torby, którą się przyniosło ze sobą do sklepu. Zauważyliście jak trudno jest teraz coś kupić i nie przynosić ze sobą sterty opakować foliowych? Jak kupuję brokuł, to nie znajduję takiego na wagę, tylko odważony i zawinięty szczelnie folią. Jak kupuję płatki, to w folii (owsiane w papierowym opakowaniu na szczęście!, ale kukurydziane już nie). Jak szampon, to w butelce plastikowej. Jakby większość rzeczy wymagało tego opakowania, a przecież nie! We własnym zakresie jak mogę, to staram się to ograniczać, I choć miałam już spięcie w naszym lokalnym sklepie, że pani nie będzie mi do mojego wielorazowego woreczka nic odważać, bo ona ma tu swoje - jednorazowe, foliowe i ona z nich musi korzystać, ale jednak większość sprzedawców, może i się patrzy z lekkim zdziwieniem i niedowierzaniem, ale przychylnie na to, że pomidory mam w swoim uszytym woreczku, a nie w foliówce. Bo ja jednak w maleńkiej mieścinie żyję, a nie w wielkim mieście i tutaj takie odchyły od normy jednak dziwią ;-).

Krysia to uszyła - zakładka do książki SIMPLE - makrama - rękodzieło na 100%
Zakładka SIMPLE. czyli po prostu zakręcona i Kasia Nosowska :D

Ech... zbyt długo nie pisałam i teraz wiele wątków mi się w głowie miesza i o wszystkim naraz chciałabym napisać, a czuję, że i tak o wszystkim tylko po łebku! Mam nadzieję, że pomimo to i pomimo mego słowotoku uda Wam się coś sensownego z tego wyłuszczyć :-)

A ja tylko na koniec dodam, że chętnie bym każdy z trzech wątków rozwinęła osobno i że piszę dziś, bo właśnie są moje urodziny - 37. już. A że blogowania w mojej ostatniej codzienności zwyczajnie mi brakuje, to dziś postanowiłam sobie zrobić prezent i napisać post :-)

I chciałam donieść Wam (o czym pewnie nie wiecie), że dziś kończy się urodzinowa promocja w moim sklepiku, w której na hasło URODZINY można dostać 20% zniżki na to co się wybierze. Wiedzieliście? Pewnie nie ;-) Niemniej podrzucam link do promocji: https://krysiatouszyla.pl/urodzinowa-promocja/ i zapraszam - sprawdźcie czy jest coś co byście chcieli mieć ode mnie bo promocja wygasa dziś o północy i ceny będą już normalne.

Krysia to uszyła - zakładka do książki ANIOŁ- makrama - rękodzieło na 100%
Książka, zakładka ANIOŁ, tort, kawa i... czego chcieć więcej?

No to ja się na dzisiaj nagadałam! Miłego wieczoru dzisiaj sobie życzę :-) (wybaczcie, ale to moje urodziny ;-) ).... 
No dobrze - Wam również dobrego wieczoru :-)

Krysia

piątek, 7 grudnia 2018

Kalendarz adwentowy

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy i kubek anielski

Mamy już taką domową tradycję, że co roku pierwszego grudnia rano dzieci biegną do dużego pokoju (macie/znacie to określenie? czy to kwestia lokalnego slangu?) by sprawdzić czy wisi tam kalendarz adwentowy.
I na ogół wisi :D
W tym roku był już i czekał aż go dzieci odkryją :-)

Przyznaję, że dzieci miały w tym nie mały udział, bo już od dłuższego czasu się dopytywały czy kalendarz w tym roku będzie i czy zdążę go zrobić ;-)
Więc zdążyłam co by zawodu nikomu nie robić :-)

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy z woreczków

I w sumie kalendarz ten jest uwielbiany przez nas wszystkich - przez dzieci, bo przez 24 dni z rządu czeka na nie jakaś niespodzianka i przeze mnie, bo wymyślanie tych niespodzianek, a potem obserwowanie reakcji dzieci gdy je odkrywają, jest fantastycznym, dobrym czasem. Nawet jeśli strzelają fochy, co też się czasem zdarza ;-)

Nasz kalendarz nie zmienił swej formy odkąd powstał - są to po prostu 24 woreczki podpisane odpowiednią liczbą, które wiszą sobie na sznurze nad kanapą i tyle. Tak banalne, a tak radujące :-) Niesamowicie się cieszę, że te trzy lata temu (bo kalendarz właśnie wisi u nas po raz czwarty) postanowiłam je uszyć - powstała z tego taka nasza mała wielka tradycja, która będzie wspominana ciepło pewnie przez długie lata :-)

Tak jak wspólne pieczenie pierników. Tę tradycję rozpoczęliśmy z mężem gdy jeszcze nie mieliśmy dzieci i wtedy obdarowywaliśmy bliskich woreczkami z piernikami własnego wypieku. Obecnie ta tradycja przerodziła się w wypiekanie pierników, które na pewno nie doczekają świąt, ale samo spędzanie czasu przy wspólnym stole, lepienie ciasta, wałkowane, wykrajanie i pieczenie jest magiczne :-) No i z każdego roku zostaje jeden piernik - serce, stworzony z resztek ciasta, z wypisanym rokiem powstania. Ogólnie pilnujemy, by te pierniki nie przepadły, choć... wiele z nich i tak zniknęło ;-)

Krysia to uszyłą - woreczki adwentowe, śnieżynki szydełkowe i pierniki :-)


Ale to była tylko taka mała dygresja, bo nie o tym być miało!
Przecież mowa o kalendarzu :-)
Po tych kilku latach ich istnienia mam na ich temat myślę sobie, że cudowne w nich jest to, że... robi się je raz, a służą wiele lat. Jak to napisał @totwojmoment na instagramie: jak widać na załączonym obrazku nie wszystko co dobre szybko się kończy. No bo dokładnie tak jest :D Gdy szyłam te woreczki, to byłam bardzo zaskoczona czasem, który potrzebowałam na ich stworzenie - myślałam, że raz dwa i będą gotowe, a tymczasem uszycie ich zajęło mi cały dzień. I byłam wtedy nimi bardzo zmęczona. Ale teraz, po latach, z uśmiechem stwierdzam, że warto było :-) Bo dzięki tamtemu posiedzeniu przy maszynie, od lat już tego robić nie muszę, bo woreczki wciąż spełniają swoją funkcję i to wyśmienicie :-)

I wydaje mi się, że to na prawdę będą jedne z lepszych wspomnień dzieci z dzieciństwa i najżywszych, dzięki swej powtarzalności i cykliczności. Bo to jednak szalenie miłe i ekscytujące gdy codziennie czeka na ciebie jakaś niespodzianka, prawda? I gdy wiesz, że za rok ta zabawa się powtórzy i już się nie możesz doczekać grudnia by zacząć odkrywać skarby :-) Jak moje dzieci będą już większe i będą miały już swoje dzieci, to jednym z pierwszych prezentów będzie uszycie im kalendarza adwentowego. Niech ta radość niesie się dalej :-)

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy jak uszyć swój własny?

U nas woreczki wiszą tak, że są łatwo dostępne dla dzieci - mogą one bez problemu zdjąć je sobie same. Jest to fajne, bo - no właśnie - mogą sobie same zdjąć woreczki, ale i trudne, bo skoro spokojnie do nich sięgają, to mogłyby zdjąć je wszystkie na raz nie czekając na następny dzień i następny, prawda? Więc jest to niezła lekcja cierpliwości i odraczania gratyfikacji. By jednak codziennie otwierać jeden woreczek, a nie wszystkie, i codziennie mieć jakąś małą frajdę. Co prawda najmłodszy dzieć nam się w tym roku zbuntował i zaczął ściągać po kolei każdy woreczek, ale z racji wielu (2,5 roku) zostało mu to wybaczone i woreczki zawisły wyjątkowo pod sufitem, by jednak mały ich nie ściągał ;-) Za rok myślę, że będzie już na tyle duży, żeby pomimo chęci zdjęcia wszystkiego, poczekać z odkrywaniem niespodzianek z dnia na dzień.
 
Woreczki nasze wiszą w przypadkowej kolejności, co daje codzienną ciekawą zabawę w poszukiwanie tego właściwego, no i jest dobrym pretekstem do uczenia się liczb :-) 
 
Do tego znikające woreczki bardzo namacalnie pokazują upływający czas. Gdy ściągniemy jakiś woreczek, to go nie wieszamy z powrotem, więc na sznurze z dnia na dzień robi się coraz puściej. Dzięki temu i dzieci i my dorośli wiemy i widzimy, że coraz bliżej święta, coraz bliżej święta :D

Krysia to uszyła - kalendarz adwentowy i anielski kubek Dobrego Dnia

Szkoda tylko, że ten grudzień taki bury i ponury jest ze swej natury, bo jeszcze nigdy nie udało mi się zrobić dobrego zdjęcia dla kalendarza - wszystkie są niedoświetlone, szare i smutne :-( Ale jako że nie chodzi o jakość zdjęcia, a o jakość kalendarza (co też napisał mi @totwojmoment w odpowiedzi na moje marudzenie co do jakości zdjęć), to postaram się tym nie przejmować i cieszyć się faktem, że dzieci się cieszą, a że Wy nie zobaczycie jego uroku w pełni, to już trudno ;-)

I się rozpisałam tak, że zamiast opublikować post wczoraj na Mikołajki, to pojawi się z poślizgiem. Trochę szkoda, bo mam dla Was Mikołajkową niespodziankę, która czeka na Was w moim sklepiku. Na szczęście można po tę niespodziankę od wczoraj zgłaszać się codziennie :-) 
A o co chodzi? Powstała kolejna anielska kolorowanka - tym razem świąteczna :-) Kto ma ochotę się zrelaksować i sobie porysować lub uradować kogoś bliskiego, tego zapraszam o tu: Kolorowanka Mikołajkowa do pobierania i drukowania :-)
Tak tak, to ta widoczna na zdjęciu poniżej. Ma swój niepowtarzalny klimat, prawda?

Krysia to uszyła - anielska kolorowanka na Mikołajki

No to miłej zabawy i spokojnych przygotowań do świąt wszystkim życzę!
I dobrego dnia! Codziennie :-)

Krysia 
 

sobota, 24 listopada 2018

Wielorazowe płatki kosmetyczne

Krysia to uszyła - wielorazowe płatki kosmetyczne
Zdjęcia te robiłam późnym wieczorem po mega świetnej imprezie i tuż przed zmyciem makijażu, więc są tak cudnie nieidealne jak ja wtedy ;-)
 
Dla jednych to o czym dziś napiszę będzie sprawą oczywistą, dla drugich zupełną nowością i olśnieniem.

Każdy kto już choć trochę zastanawiał się nad tym jak ograniczyć marnotrawstwo tego co mamy z jednej strony i produkowanie mniejszej ilości śmieci z drugiej strony (czyli dobrze jest mu znanana filozofia zero waste), na pewna zna już różne sposoby jak tego dokonać.

Krysia to uszyła - Krysia i wacik wielorazowy bawełniany kosmetyczny

  Zmęczenie sobotniej nocy - to jest to co tu widzicie :D

Na przykład coraz bardziej popularne (ku mojej wielkiej radości!) stają się woreczki wielorazowe szyte z firanek i zastępujące jednorazowe foliówki na warzywa, owoce czy orzechy. Co prawda w rzeczywistości widzę je w sieci, czytam o nich, ale... jeszcze nie widziałam w sklepie by ktoś z takiego rozwiązania korzystał. Fakt - rzadko w ogóle bywam w sklepach (potrafię przez tydzień do żadnego nie zajść), ale jak już w jakimś jestem, to i tak tego nie widzę. Sama sobie takie w końcu uszyłam wczoraj (sic!) dzięki czemu z moich wczorajszych zakupów (no, akurat wypadł dzień uzupełniania lodówki i spiżarki, co się u nas odbywa średnio raz na tydzień czy dwa) przywiozłam zero reklamówek, a warzywa spakowane w siateczkowe woreczki wylądowały od razu w lodówce ze świadomością, że mogą w nich swobodnie oddychać. Owoców też z woreczków nie wyciągałam, bo w sumie nie ma takiej potrzeby - spokojnie mogą być w nich przechowywane, a nawet opłukiwane.

Dużo częściej natomiast spotykam się z używaniem wielorazowych toreb na zakupy. Głównie spowodowane jest to podniesieniem cen za reklamówki foliowe, dzięki czemu ludzie coraz częściej starają się przy sobie zawsze jakąś torbę mieć i nie musieć wydawać pieniędzy na nietrwałą reklamówkę. Daje to bardzo fajny efekt ograniczenia bezsensownego generowania nowych śmieci.

Krysia to uszyła - bawełniane wacki wielorazowe

W higienie dla kobiet jest wiele ekologicznych rozwiązań. Podczas okresu możemy używać podpasek czy tamponów biodegradowalnych (bez plastiku) czy wielorazowych albo kubeczków menstruacyjnych (muszę sobie sprawić i już czuję, że je pokocham!).

A do codziennej pielęgnacji twarzy czy do demakijażu (u jednych to to samo, u innych dwie różne rzeczy - ja jestem w tej drugiej grupie) to są dostępne wielorazowe płatki kosmetyczne. I choć płatki nie są może wielkim problemem w porównaniu z całą resztą śmieci, na ogół są i tak bawełniane, więc dosyć szybko się rozłożą, pozostaje jednak sprawa plastikowych opakowań po nich, które się mnożą, a te już się tak szybko nie rozłożą, a w zasadzie, to się po prostu nie rozłożą. Z resztą jeśli można użyć jednego wacika sto razy (przykładowo) zamiast stu oddzielnych wacików, które zaraz po użyciu lądują w koszu na śmieci, to może warto się nad tym zastanowić?

Krysia to uszyła - bawełniane wielorazowe płatki kosmetyczne BEAUTY - no śliczne no!


Ja się ostatnio dużo zastanawiam i poza zastanawianiem zaczęłam też robić. Na temat wielorazowych płatków kosmetycznych wpadłam już baaaaardzo dawno temu, kręciły się gdzieś w koło mnie aż przyszedł taki dzień, że w końcu usiadłam i je zrobiłam dla siebie. I oczywiście nie takie zwykłe, a ładne, co by było od razu przyjemnie i pożytecznie. I od razu te płatki uznałam za coś genialnego! Bo choć maluję się rzadko (może nawet bardzo rzadko) to płatków i tak używam. A teraz używam tych wielorazowych i jestem z nich bardzo zadowolona.

Krysia to uszyła - płatki kosmetyczne zero waste


Makijaż zmywają bez problemu, cerę oczyszczają dobrze, maseczkę też zdejmą z twarzy :-) Swoje prałam dopiero raz (zrobiłam ich sobie tak dużo, że nie miałam potrzeby prać je wcześniej) i po praniu wszystko z nimi w porządku i normalnie można korzystać z nich dalej :-)

Korzystam z nich do czyszczenia twarzy własnej i jak do przemycia twarzy dzieciaków, które czasem ciężko jest zagnać do łazienki, a jak tylko coś zjedzą, to zaraz buzie mają całe umorusane. Ogólnie w temat tych płatków wkręciłam się bardzo i sobie myślę, że może jeszcze kogoś innego tym pomysłem zarażę?

Krysia to uszyła - płatki kosmetyczne do demakijażu

A jeśli się zastanawiacie dlaczego pani od aniołów zajęła się wacikami, to Wam powiem, że ogólnie to ja jestem wielkim wrażliwcem. Łatwo się wzruszam, mocno współodczuwam i jeśli jest coś co mogę zrobić i w ten sposób jakoś pomóc, to to robię. Szycie aniołów to pomoc w wyrażeniu przez innych wdzięczności czy nadziei, a waciki wielorazowe to pomoc naszej planecie w większej, globalnej świadomości i w ograniczeniu śmieci. Jeśli choć jedna osoba się przekona do tego pomysłu, to już będzie odrobinkę lepiej nam wszystkim :-) Bo jeden mały krok ku większej świadomości na ogół pociąga zaraz za sobą następny, więc to może być fantastyczny początek podróży ku ograniczaniu odpadów.

Krysia to uszyła - ekologiczne bawełniane waciki wielorazowe do demakijażu - różowe


A ile z Was zna ten temat i używa takich płatków? Albo zna temat, zastanawia się i nie używa (jak ja długo miałam)? Napiszcie, bo ciekawa jestem kto tu zagląda :-)

A przy okazji myślę właśnie nad wymyśleniem nazwy na woreczek do prania wacików. Nazwy krótkiej i zwięzłej, która bez problemu zmieści się an etykiecie i szybko będzie się kojarzyć z woreczkami do prania właśnie :-) Jeśli chcecie mi pomóc, to wpadnijcie do mnie na Facebooka (https://www.facebook.com/krysiatouszyla/), bo tam wspólnie szukamy najtrafniejszego rozwiązania.

Krysia to uszyła - płatki kosmetyczne i woreczek do przechowywania


No to tyle na dziś, choć tematu wcale nie wyczerpałam, ale więcej może innym razem. Jak macie jakieś pytania - pytajcie! Co będę wiedziała, to powiem, czego nie będę wiedziała, to sprawdzę lub napiszę, że nie wiem ;-)

Udanego weekendu,

Krysia