Ech! Po tych wszystkich wyjazdach i rozjazdach tak się rozleniwiłam, że z trudem zabieram się za kolejny post... Miałam go już napisać kilka dni temu i jakoś nie mogę do tego przysiąść... Pewnie dlatego, że dużo się działo i nadal się dzieje, więc zajmują mnie nieco inne sprawy... I jakoś w ogóle nie mogę przysiąść do zrobienia zdjęć, które są niezbędne do opublikowania postu. Do dziś co prawda nie mam jeszcze wszystkich zdjęć jakie mieć bym chciała, ale czas już najwyższy się zmobilizować i tu się w końcu odezwać!
A co się działo jak mnie tu nie było? Wpierw był wyjazd daleko, daleko - do Jagusi, bo były jej chrzciny, a ja zostałam poproszona o zostanie jej matką chrzestną. Więc wreszcie mogłam podarować Jagusi jej Janiołka i teraz już ją strzeże z odpowiedniej odległości :-). A na samą ceremonię wydziergałam dla Jagusi sukieneczkę. Sukieneczkę śliczną acz niepraktyczną, bo wcięcie w szyjce okazało się za malutkie i strach było Jagusię w to ubierać, co się jednak udało i maleńka dzielnie w niej wystąpiła :-). I chwała Bogu, że chrzest jest raz w życiu i nie będzie potrzeby nakładania tej sukieneczki nigdy więcej ;-). Ale jako sama pamiątka będzie piękna. Zdjęć niestety nie mam, więc się nią nie pochwalę (ale może kiedyś...?).
Przy okazji posiedziałyśmy z córą trochę u Jagusi i sobie odpoczywałyśmy w przecudownej atmosferze tamtego domu. No a ja miałam w końcu możliwość posiedzieć spokojnie z moją psiapsiółką i trochę pogadać o tym i owym. Ostatnio bardzo rzadko nam się taka możliwość zdarza, z racji na odległość jaka nas dzieli, więc tym bardziej te chwile były bezcenne :-).
W drodze powrotnej spotkałam się z Dużą Małą Mi i mogłam jej wręczyć wygrane przez nią słodkości. Spotkanie było bardzo krótkie, bo na chwilę przed moim odjazdem, za to bardzo sympatyczne :-). Mi zdążyłam już polubić dzięki jej blogowi i na żywo się nie zawiodłam :-). A cudeńka jakie od niej dostałam bardzo mnie zaskoczyły i zachwyciły. Na początek była taka oto torebeczka:
A w nim słodkości a słodkości! Były tam: cudnej urody, w ulubionych mych kolorkach, kolczyki z bransoletką (zdjęć do dziś jakoś zrobić nie mogę... :/- ale może się poprawię i uzupełnię później), filcowy zielony kociaczek, który nieopatrznie został u Babci (efekt pakowania się na pięć minut przed wyjazdem...), gdzie córcia się nim bawił, cukierasy i kawusia, no i przepiękna kocia zakładka - o ta:
No i do tego był ślicznie ubrany słoiczek pysznej papryczki, który już napoczęliśmy, więc zdjęć już nie będzie, ale wszystko można obejżeć u Mi na blogu o TU.
A ja się wciąż nie mogę nadziwić , że Mi tyle pracy włożyła w to by mi coś przygotować! No na prawdę jestem pod wrażeniem! Dziękuję Ci Mi raz jeszcze bardzo, baardzo, baaardzo!!!
A żeby tego było mało, tuż przed moim wyjazdem przyszedł do mnie list, a w nim były piękne i bardzo precycyjnie wykonane kolczyki od Czarnej Loli, któr wygrałam u niej całkiem przypadkiem, o te właśnie:
(zdjęcie Czarnej Loli pożyczone z jej bloga)
Na żywo robią dużo większe wrażenie i są na prawdę czarujące! Lolu - wielkie dzięki!!!
No i na koniec, jak już wróciłam na swój koniec świata, to czekały na mnie trzy wyróżnienia, ale o tym dzisiaj nie mam siły pisać, bo tasiemiec by się zrobił z tego posta niesamowity, więc o tym będzie następnym razem.
A teraz już od tygodnia jesteśmy w domu i "się bawimy" w remont i budujemy miejsce, które się stanie moją pracownią :-). Roboty jest multum, plany ambitne są takie, że do końca tygodnia (czyli do końca urlopu mężowego) będę miała ładne ściany, już przynajmniej zaszpachlowane, przetarte i zagruntowane oraz panele na podłodze. Ale jak widzę ile czasu nam zostało, to zaczynam mieć wątpliwości czy zdążymy z tą robotą... Niemniej praca wre, a zrobiliśmy już i tak nie mało, więc nie jest źle :-).
A gdy nie remontujemy, czyli w między czasie, sobie szydełkuję. Robiąc sukienkę dla Jagusi przypomniałam sobie jak bardzo to lubię, a będąc u niej przejrzałam stosik gazetek z różniastymi wzorami i teraz sobie niektóre próbuję.
I tak powstały turkusowe podkładki oraz zielone:
Do nich powstała też większa serwetka:
I również zielony motyl - zawieszka (w jego tle widać fragment naszej cerkwi):
I tyle na dzisiaj - czas mi się wziąć za kończenie tynkowania!
Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie!!!
A w nim słodkości a słodkości! Były tam: cudnej urody, w ulubionych mych kolorkach, kolczyki z bransoletką (zdjęć do dziś jakoś zrobić nie mogę... :/- ale może się poprawię i uzupełnię później), filcowy zielony kociaczek, który nieopatrznie został u Babci (efekt pakowania się na pięć minut przed wyjazdem...), gdzie córcia się nim bawił, cukierasy i kawusia, no i przepiękna kocia zakładka - o ta:
No i do tego był ślicznie ubrany słoiczek pysznej papryczki, który już napoczęliśmy, więc zdjęć już nie będzie, ale wszystko można obejżeć u Mi na blogu o TU.
A ja się wciąż nie mogę nadziwić , że Mi tyle pracy włożyła w to by mi coś przygotować! No na prawdę jestem pod wrażeniem! Dziękuję Ci Mi raz jeszcze bardzo, baardzo, baaardzo!!!
A żeby tego było mało, tuż przed moim wyjazdem przyszedł do mnie list, a w nim były piękne i bardzo precycyjnie wykonane kolczyki od Czarnej Loli, któr wygrałam u niej całkiem przypadkiem, o te właśnie:
(zdjęcie Czarnej Loli pożyczone z jej bloga)
Na żywo robią dużo większe wrażenie i są na prawdę czarujące! Lolu - wielkie dzięki!!!
No i na koniec, jak już wróciłam na swój koniec świata, to czekały na mnie trzy wyróżnienia, ale o tym dzisiaj nie mam siły pisać, bo tasiemiec by się zrobił z tego posta niesamowity, więc o tym będzie następnym razem.
A teraz już od tygodnia jesteśmy w domu i "się bawimy" w remont i budujemy miejsce, które się stanie moją pracownią :-). Roboty jest multum, plany ambitne są takie, że do końca tygodnia (czyli do końca urlopu mężowego) będę miała ładne ściany, już przynajmniej zaszpachlowane, przetarte i zagruntowane oraz panele na podłodze. Ale jak widzę ile czasu nam zostało, to zaczynam mieć wątpliwości czy zdążymy z tą robotą... Niemniej praca wre, a zrobiliśmy już i tak nie mało, więc nie jest źle :-).
A gdy nie remontujemy, czyli w między czasie, sobie szydełkuję. Robiąc sukienkę dla Jagusi przypomniałam sobie jak bardzo to lubię, a będąc u niej przejrzałam stosik gazetek z różniastymi wzorami i teraz sobie niektóre próbuję.
I tak powstały turkusowe podkładki oraz zielone:
Do nich powstała też większa serwetka:
I również zielony motyl - zawieszka (w jego tle widać fragment naszej cerkwi):
I tyle na dzisiaj - czas mi się wziąć za kończenie tynkowania!
Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie!!!
Przebrnęłam przez cały post:D No to miałaś wakacje!Wrażeń co niemiara :)
OdpowiedzUsuńto gratuluję wytrwałości! i tak się starałam pisać zwięźle i połowę rzeczy ominąć, ale jak widać wyszło długaśnie...
OdpowiedzUsuńI fakt - wrażeń sporo - ale jakie to miłe, że tych dobrych wrażeń :-)
O widzę, że wstałaś o tej co ja ;) Sama dobrze wiem jak trudno opisać całe wakacje w jednym poście ;p A co do sutaszyków to leciutkie są, oczywiście zależy to od koralika, ale ja staram się robić lekkie, bo sama mam mało wytrzymałe uszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w moim candy, a serwetki naprawdę śliczne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
uhuhu, pięknie :) efekt wyprawy imponujący, a było to przecież tak niedawno :) pozdrawiamy i mooocno ściskamy z mężem i jagusią :)
OdpowiedzUsuńczuję się mocno ściśnięta i odwzajemniam uściski ;-)
OdpowiedzUsuńI jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za cudowne, spokojne i przesympatyczne chwile, które mogłyśmy z Wami spędzić!!!
Śliczne serwetki, a motyl - marzenie.... Masz tutaj piękne rzeczy, będę zaglądać. Dziękuję za piękny wpis na moim blogu:)
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję i kłaniam się nisko, bo na prawdę wspaniałe rzeczy robisz!
OdpowiedzUsuńJak ja Cię rozumiem z tym remontem;) Możesz chociaż szydełkować. U mnie taki kurz i pył, że strach wyciągnąć włóczkę. A i lampki porządnej nie mam więc nawet wieczorem nie mogę nic porobić. Katusze cierpię ogromne z tego powodu i już wyczekuję końca remontu.
OdpowiedzUsuńMotyl wyszedł Ci przepiękny:) Aż dziw, że nie odfrunął;)
Krysiu, proszę o kontakt w sprawie Edwarda Tulana.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.M.
Paulino - u mnie dziś było przecieranie - kurz, brud, fe! Ale jakoś między tym pracować trzeba, to już nawet i maszynę wyciągnęłam i się solidniej za robotę nieremontową wzięłam. Ale końca tego bałaganu już się doczekać nie mogę!
OdpowiedzUsuńMagdo - dzięki za szczęśliwą dla mnie rękę Twego P. :-)
Tworzysz przecudowne rzeczy
OdpowiedzUsuńMam słabość do kucyków :p a ze ten jest dodatkowo zielony to juz w ogole :p
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na candy :)