Niby noworocznie, ale ja się wciąż będę rozprawiała ze starym rokiem, bo raz, że na blogu mam zaległości całą masę, a dwa, że jeszcze cała masa zdjęć czeka aż się nimi zajmę, a jak już się zajmę, to żal by było ich nie pokazać ;-)
I dziś będzie mało gadania, a więcej pokazywania - o!
I zacznę od poduchy dość dawno wykonanej, a jeszcze nigdy tu nie pokazywanej. I tak się patrzę na nią z perspektywy czasu i muszę przyznać, ze mi się podoba :-) Ale to pewnie zasługa dobrego projektu, który oczywiście zrobił dla mnie mój mąż, a ja go tylko wcieliła w życie tj w tkaninę :-)
I tego anioła z misiem zdjęcia w końcu uporządkowałam, więc chcę je pokazać:
A z tą anielicą się okazało, że zdjęć dobrych nie mam, a sesji już się nie da powtórzyć, bo i anielicy od dawna ze mną nie ma, ale wyglądała mniej-więcej tak (hmmm a może ja jednak troszkę zbyt wymagająca jestem co do zdjęć???...):
Tu widać białe pończoszki i buciki z kokardkami:
I misiem się zajęłam troszkę:
I starczy - tj ja z siebie nic już więcej nie wycisnę, bo chciałoby się pokazać więcej, ale cóż - będzie więcej sił, to będzie więcej zdjęć.
Tylko jeszcze na koniec pokażę postępy mej narzuty - od tego zdjęcia minęło kilka rządków, co i tak tylkoo nieznacznie ją powiększyło, więc możemy te zdjęcie uznać za aktualne:
Tak się zaczynam zastanawiać czy uda mi się ją skończyć przed porodem czy nie. Wcześniej myślałam, że nie ma na to najmniejszych szans, ale że maleńka coś się na ten świat nie spieszy, to kto wie - może jednak narzuta będzie jeszcze przed córą?
No i już na koniec - co by było prawdziwie noworocznie - wszystkim którzy snują postanowienia noworoczne życzę wytrwałości w ich spełnianiu!!!
Krysiu Twoje szyjątka oczywiście przecudnej urody, ale tym razem moje ochy i achy wywołała narzuta. Podziwiam za wytrwałość. Ja wymiękłabym chyba po jednym przejściu z prawa na lewo;)
OdpowiedzUsuńI co tam dalej w dwupaku? Buziaki dla Was dziewczyny:*
Dziękuję po roku ;-)
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc cierpliwość i wzaskoczyłymoje mnie samą zaskoczyły, a męża wymęczyły, ale tak na prawdę to się okazało, że najtrudniejszy pierwszy krok - później już jakoś zleciało. Kończyłam ją po porodzie z pełnym sukcesem i teraz mam na mym łożu najfajniejszą narzutę jaką mogłam sobie wymarzyć, ale szczefze mówiąc już myślę o następnej ;-)
A fuj! Co za debilna autokorekta dla kretynów! Teraz można tylko domniemywać co miałam na myśli pisząc tekst powyżej :-(
OdpowiedzUsuń