A oto trzy sprawy o których dziś nie napiszę:
1) o szyciu króliczki - do tego najpewniej wrócę następnym razem
2) o jakości zdjęć dzisiejszych - zero narzekania!!!
3) o ilości zdjęć dzisiejszych - bo skoro chcę Was nimi zarzucić, to chyba mogę, nie?
Szyłam ostatnio (bardzo ostatnio, bo w tym tygodniu skończyłam) sukieneczkę. Była ona na zamówienie, czekała długo na realizację, ale że się bałam, bo nie do końca znałam swe możliwości, to się za nią zabierałam niezbyt chętnie. Aż w końcu po prostu usiadłam, stworzyłam wykrój, pocięłam materiały by je następnie pozszywać i sukienka powstała :-)
A że efekt końcowy bardzo mnie ucieszył i spowodował chęć szycia dalej, to zaraz po niej, w tempie błyskawicznym uszyłam spódnicę mej Karolince - wszystko oczywiście zgodnie z jej wytycznymi.
Czyli Karolina wybrała materiał oraz długość docelową, a ja już się zajęłam szyciem.
Tego dnia Karolcia była ze mną w pracy i przyszła rano gdy jeszcze było chłodno - w spodniach, a wróciła po południu, gdy słońce rozgrzało już powietrze - w nowej spódnicy :-)
A następnego dnia było podobnie - poszłyśmy do pracy razem rano, w spodniach i z długim rękawem. Później się zrobiło duszno, a ja na szyciowej fali usiadłam do szycia kolejnej realizacji dla Karolci, tylko tym razem już miałam smaka na coś bardziej ambitnego i uszyłam jej sukienkę :-)
Szyłam ją w trybie natychmiastowym nie zwracając uwagi na szczegóły, bo miała powstać w jedno popołudnie. Wykroju żadnego nie miałam tylko szyłam na żywioł łącząc ze sobą w wymyślony przeze mnie sposób kolejne fragmenty tkaniny i sprawdzając czy jest dobrze przykładając wszystko od razu do Karolinki.
Udekorowałam ją jak zwykle zgodnie z wolą Karolinki.
Szybkość szycia się objawia między innymi w nieprzyciętych nitkach...
A że pomimo iż się spieszyłam bardzo, to i tak nim ją skończyłam, to się zrobiło już późno i zimno, więc Karolinka wracała do domku w spodniach i z długim rękawem, ale na wierzchu miała nową sukienkę :D
I ta sukienka mi się ogromnie podoba i bardzo się cieszę, że ja uszyłam!!!
Aż mam ochotę dalej sobie poeksperymentować z szyciem ubrań!
Gorzej, że jak mam coś uszyć dla kogoś, to się blokuję z lęku, że coś pójdzie nie tak i tylko zniszczę materiał... A szycie sobie jest o tyle super, że ów lęk ucieka i niczym nieskrępowana łączę ze sobą materiały tak jak mi wyobraźnia podpowiada i mam przy tym niezłą zabawę. Cudnie by było jakbym mogła mieć takie podejście szyjąc innym!
A Impuls?
A bo szyć zaczęłam obie realizacje dla córki impulsywnie. Bez planu, ładu i składu.
A takie szycie pod wpływem impulsu jest super!!!!
A tak to było jak po uszyciu sukienki do domu wracałyśmy:
A teraz impulsywnie żegnam wszystkich i do następnego!!!
A że efekt końcowy bardzo mnie ucieszył i spowodował chęć szycia dalej, to zaraz po niej, w tempie błyskawicznym uszyłam spódnicę mej Karolince - wszystko oczywiście zgodnie z jej wytycznymi.
Czyli Karolina wybrała materiał oraz długość docelową, a ja już się zajęłam szyciem.
Tego dnia Karolcia była ze mną w pracy i przyszła rano gdy jeszcze było chłodno - w spodniach, a wróciła po południu, gdy słońce rozgrzało już powietrze - w nowej spódnicy :-)
A następnego dnia było podobnie - poszłyśmy do pracy razem rano, w spodniach i z długim rękawem. Później się zrobiło duszno, a ja na szyciowej fali usiadłam do szycia kolejnej realizacji dla Karolci, tylko tym razem już miałam smaka na coś bardziej ambitnego i uszyłam jej sukienkę :-)
Szyłam ją w trybie natychmiastowym nie zwracając uwagi na szczegóły, bo miała powstać w jedno popołudnie. Wykroju żadnego nie miałam tylko szyłam na żywioł łącząc ze sobą w wymyślony przeze mnie sposób kolejne fragmenty tkaniny i sprawdzając czy jest dobrze przykładając wszystko od razu do Karolinki.
Udekorowałam ją jak zwykle zgodnie z wolą Karolinki.
Szybkość szycia się objawia między innymi w nieprzyciętych nitkach...
A że pomimo iż się spieszyłam bardzo, to i tak nim ją skończyłam, to się zrobiło już późno i zimno, więc Karolinka wracała do domku w spodniach i z długim rękawem, ale na wierzchu miała nową sukienkę :D
I ta sukienka mi się ogromnie podoba i bardzo się cieszę, że ja uszyłam!!!
Aż mam ochotę dalej sobie poeksperymentować z szyciem ubrań!
Gorzej, że jak mam coś uszyć dla kogoś, to się blokuję z lęku, że coś pójdzie nie tak i tylko zniszczę materiał... A szycie sobie jest o tyle super, że ów lęk ucieka i niczym nieskrępowana łączę ze sobą materiały tak jak mi wyobraźnia podpowiada i mam przy tym niezłą zabawę. Cudnie by było jakbym mogła mieć takie podejście szyjąc innym!
A Impuls?
A bo szyć zaczęłam obie realizacje dla córki impulsywnie. Bez planu, ładu i składu.
A takie szycie pod wpływem impulsu jest super!!!!
A tak to było jak po uszyciu sukienki do domu wracałyśmy:
A teraz impulsywnie żegnam wszystkich i do następnego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że pozostawiasz po sobie ślad :-)