Malutkimi kroczkami, powoluśku wracam do świata szycia i tym razem uszyłam zajączkę córeczkę dla Marysi.
Marysia ma już w domu zajączkę-mamusię, więc teraz czas nastał na
córeczkę i to koniecznie z włosami! Pomysł ciekawy i wygląda dobrze,
prawda?
Ta mamusia ze zdjęcia poniżej, to nasza prywatna zajączka, ta co ją moja Karolina sama umalowała (o ta tutaj). Po dwóch latach tarmoszenia, kochania, tulenia i ciągania ma się wciąż bardzo dobrze, tylko makijaż jej trochę wypłowiał ;-).
Zajączka-córeczka, choć przy mamie wydaje się być niewielka, ma całe 49 cm wzrostu, więc wciąż jest się do czego tulić :-)
Wędrując do swej nowej właścicielki wskoczyła do pięknej tuby, którą wspólnie zrobiliśmy własnoręcznie :-)
A to widok, który bardzo lubię: gdy w korytarzu, na szafce na buty zasiadają jakieś moje szyjątka, to busia mi się cała cieszy. Co prawda zazwyczaj siedzą tam krótko, bo dzieciaczki je chętnie przechwytują do zabawy (te nasze prywatne - domowe), na szczęście widok jak się nimi bawią też jest cudny, więc cieszę się dalej :-)
I tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i cudnej pogody życzę pozwalającej na wspaniały wakacyjny odpoczynek!
Krysia
piękne i takie, że aż chce się przytulić, nie dziwię się dzieciom, podziwiam umiejętność i pomysł, ja niestety nawet guzika nie potrafię przyszyć, dlatego tym bardziej podziwiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! :D
UsuńPomyśl jaki świat byłby nudny gdyby wszyscy potrafili to samo! Dzięki temu, że ktoś nie potrafi szyć, to co ja robię nabiera sensu :-) Ty Izo za to na pewno masz swoje talenty w których cię nigdy nie doścignę - i to jest piękne :-)