piątek, 17 kwietnia 2015

Za drzwiami pracowni

w pracowni u Krysi Wieczne planowanie

Pracownia jest chyba marzeniem wszystkich osób pracujących - czy to zawodowo czy też hobbistycznie, niezależnie od zawodu i formy pracy. Móc pracować w miejscu do tego właśnie stworzonym, a nie robić coś między kotletem a rozbieganymi dziećmi - to jest dopiero coś!
I ja odkąd coś tworzę nie tylko dla siebie, a również dla innych, to marzę o swej własnej pracowni z drzwiami. Bo drzwi i możliwość zamknięcia się i bycia tylko do zrealizowania konkretnego zadania są sprawą niezwykle dla mnie ważną. Pewnie dlatego, że drzwiami takowymi nie dysponuję. 
Odkąd mieszkam tu gdzie mieszkam moje miejsce pracy przenosiło się już tyle razy, że pewnie zliczyć bym nie umiała ile. Przez chwilkę nawet miała swój pokoiczek (z drzwiami) gdzie mogłam spokojnie popracować podczas gdy mąż opiekował się córką. Ale gdy pojawiła się Hania te pomieszczenie okazało się nie praktyczne, bo tam z małą zamknąć się nie mogłam (za mało miejsca na mnie na dziecko). Już nie mówiąc, że pomieszczenie to jest bardzo sezonowe i na zimę stamtąd i tak trzeba się wynosić (czytaj - brak ogrzewania), więc długo tam maszyna nie postała i czekały ją kolejne przenosiny.
Obecnie moja pracownia, to kawałek stołu pod oknem w pomieszczeniu, które pełni rolę kuchni, jadalni, salonu (to tak z wielkim przymrużeniem oka), placu zabaw dla dzieci i pokoju gościnnego. Jednym słowem całe życie się w nim toczy, a gdzieś pomiędzy tym i moja praca.
A jako, że nie potrafię pracować w bałaganie (czuję ogromną potrzebę posprzątania nim usiądę do roboty), to stan ze zdjęcia powyżej wymaga jeszcze posprzątania by w ogóle zacząć pracować. Na ogół nim wszystko ogarnę, to się okazuje, że nie mam czasu na szycie, bo to już czas obiad szykować, a jak już są wszyscy i obiad jest zjedzony, to ten mój porządek który wypracowałam jest skutecznie wypierany na rzecz bałaganu i chaosu, którego wieczorem nie mam sił ogarnąć, więc zaczynam ogarniać rano - tak mniej więcej do obiadu i kółeczko się zamyka tzn doba się kończy i zaczyna następna. I czasem na prawdę nie wiem kiedy mi się w ogóle szyć udaje - tak na prawdę to nieźle się gimnastykuję by cokolwiek powstało.
Ale mam wrażenie, że gdybym mogła zamknąć za drzwiami te wszystkie niewstawione prania, niepozmywane kubki i talerze, niezamiecione podłogi, niepościerane kurze i rzeczy na miejsca niepoukładane - mieć to wszystko głęboko w nosie i zamiast przejmować się tym całym bałaganem wejść do pracowni gdzie byłabym tylko ja i praca (no dobra - i Hania jeszcze), to pewnie fajnie by mi się pracowało. Ciekawe bardzo jak to jest w rzeczywiśtości....

To się dzisiaj rozgadałam! Chaotycznie i nieskładnie, ale kto by się mógł skupić w takim bałaganie?(no nie sprzątnęłam jeszcze...)

Skupienie mi wychodzi tylko w nocy gdy już moi ukochani śpią, a ja siedząc przy przytłumionym świetle nie widzę tego całego bałaganu i mogę sobie spokojnie robić na szydełku.
W.I.P. kocyk szydełkowy kolorowy Krysia

No, chyba, że sił już nie mam i na szydełko, to wtedy idę spać z pozostałymi.
Powiedzcie mi - czy ja marudzę? Czy tylko marzę sobie na głos?

Pozdrawiam i do następnego!

*******

Po waszych komentarzach i po przemyśleniu sprawy, dochodzę do wniosku (nie wiem na ile słusznego), że to wcale nie te drzwi są najważniejsze - one są tylko symbolicznym oddzieleniem czasu pracy od czasu bycia dla wszystkich. Więc to nie tych drzwi mi brakuje najbardziej, a CZASU na pracę - tego momentu, gdy o innych rzeczach mogę nie myśleć, niczym/nikim innym się nie zajmować i po prostu pracować. Bo póki co - nie ma co ukrywać - takiego czasu po prostu nie mam, no chyba że wszyscy zasną, a ja jeszcze mam na coś siłę. 

Fajnie jest wiedzieć i umieć nazwać czego mi brak, bo wtedy łatwiej jest to od życia wynegocjować :-)



10 komentarzy:

  1. Nie marudzisz :) ja też ciągle marzę by wieczorem mieć jeszcze siłe po całym dniu z dzieciakami i coś poszyć :) a pracownia to marzenie do spełnienia, na pewno kiedyś - trzeba mieć nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fajnie to słyszeć :-)
      Ja coraz mocniej wiem, że trzeba też (poza nadzieją) zacząć realizować te marzenia, by nie został po nich tylko niesmak niespełnienia... Albo zmienić marzenia na bardzie realne ;-)

      Usuń
  2. Kiedyś marzyłam o własnym gabinecie, teraz cieszę się, że mam biurko, co z tego, że w głównym pokoju :)

    Pięknie masz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie też powinnam się cieszyć, bo od dłuższego już czasu (co w naszej czasoprzestrzeni oznacza jakieś trzy miesiące) maszyna ma swoje stałe miejsce i nie wymaga przenosin, tylko tak ciężko w tym miejscu się pracuje - i to jest niefajne.

      Usuń
  3. Ech...marzenia...piękne są...marzyłam i marzyłam, aż mam...mój pokoik z drzwiami...i powiem Ci...tam gdzie matka tam wszyscy;) Hahahahah dwoje dzieci choć -już kosztem pracy i maxymalnego zaciskania pasków co nas o mało nie przepołowią;)- także maja swoje pokoiki...i kot bo musi inaczej się udusi...i mąż...
    Wszyscy chcą tu zaznaczyć swoja obecność...rozrzucone zabawki i książki szkolne, kocie gadżety, pies pod moimi nogami...mąż na pseudo-kozetce rozłożony...Także mimo drzwi...mimo wyraźnego zakazu włażenia, wpychania się i zagnieżdżania...wszyscy i tak muszą być ze mną;) hahahaha...także nie martw się...
    Tak już musi być chyba;)...że mama to -tak jak ja musi mieć bezsenność, żeby coś zrobić...stworzyć...wykonać...taki lajf;)
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc to może wcale nie o miejsce chodzi, a o czas którym dysponujemy?
    Dzięki za podzielenie się Twoimi doświadczeniami! Dają do myślenia!
    Pozdrawiam i rozgość się tu jak u siebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, idealnie by było mieć więcej przede wszystkim czasu i dodatkowo miejsca :)))
    U mnie podobnie, zanim ogarnę jako tako dom po tym jak już dzieci położę spać (i nie mowa tutaj o jakichś wyszukanych porządkach, ale o pozbieraniu zabawek i pozmywaniu piętrzących się w zlewie naczyń, albo poskładaniu prania) to jestem już tak padnięta, albo godzina jest tak późna, że padam z nóg i po szybciutkim prysznicu zaraz muszę się kłaść, żeby rano po ok 5h snu zwlec się do pracy :(
    Takie uroki bycia mamą, ale te nasze szkraby cały ten trud i niedosyt potrafią wynagrodzić jak nikt inny :)))

    Fajna fotka Twojego szkrabika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, racja, racja! Na szczęście perspektywa czasu w większych ilościach jest przede mną :-) tj za dwa lata przedszkole mnie nieco odciąży opiekując się małą ze zdjęcia, więc ja ten czas będę mogła poświęcić na pracę - taka jest w każdym razie teoria ;-)
      Dzięki! To bardziej miało być ukazanie mego miejsca pracy (w tle maszyna do szycia), a że Hania jest nieodłącznym elementem tego miejsca, to tam też jest.
      I fakt, że bycie matką daje niczym iezastąpione poczucie szczęścia, nawet jak się poda na twarz :D

      Usuń
  6. Chyba większość z normalnych kobiet chce mieć w domu posprzątane i poukładane, poprane i do tego ugotowane i pozmywane. Szkopuł w tym, że tego się czasem połączyć z pracą albo opieką nad dzieckiem (jak widzę masz malutką córeczkę) po prostu nie da.
    Miotamy się więc pomiędzy wyborem raz tego, raz tamtego. I mamy wobec siebie przeciwstawne nierealistyczne oczekiwania, że uda nam się zawsze wszystko perfekcyjnie. A przecież jesteśmy ludźmi nie cyborgami.
    A te Twoje robótki szydełkowe - cudne! Moja babcia śp. takie robiła i z nich chusty szyła, nawet mnie trochę nauczyła, ale od lat nic nie udziergałam, bo czasu za mało na przyjemności tego typu. :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co mi się bardzo podoba w tym co napisałaś, to nadzieja, że jestem normalną kobietą :D I masz rację, że ja osobiście się miotam raz stawiając na porządek, raz na pracę innym razem pełną uwagę chcę skupić na dzieciach i nijak nie udaje mi się połączyć te trzy "zachciewajki" w całość. Czyli co - wyluzować i poodpuszczać sobie, nie?
      I dzięki za komplementy! Te są zawsze mile widziane, bo bardzo podnoszą samopoczucie me :D
      Pozdrawiam :-)

      Usuń

Dziękuję, że pozostawiasz po sobie ślad :-)